niedziela, 31 maja 2009

Naleśniki z orzechami czyli palacsinta a la Gundel

Naleśniki! Na śniadanie np. z serem lub dżemem, na obiad - np. z mięskiem czy z kapustą i grzybami, na podwieczorek np. z truskawkami i bitą śmietaną, na kolację - np. wytrawne, z owocami w brandy. Jest ich całe morze, wprost nieograniczona liczba kombinacji przeróżnych ciast naleśnikowych i jeszcze bardziej różnorodnych nadzień i farszy. Albo wersje ascetyczne - bez nadzienia, po prostu polane syropem czy sokiem. Ale któż z nas nie podjadał mamie czy babci takich świeżo usmażonych placów wprost z patelni, takich bez niczego. Nie wiem czy emocje związane z podkradaniem czy atmosfera porannego smażenia naleśników sprawiały, że miały wyjątkowy, niepowtarzalny smak.

Tym razem przygotowałam coś na deser, taki raczej po niezbyt sytym objedzie. Naleśnikowa waga ciężka - słodkie z orzechami i czekoladą, a do tego w wersji raczej dla dorosłych - z rumem. W samej rzeczy oto pomysł zaczerpnięty z kuchni węgierskiej - Palacsinta a la Gundel (przepis pochodzi z książki "Potrawy z rożnych stron świata" M.Halbańskiego).


Ciasto:
  • 150 g mąki
  • 2 jajka + 1 żółtko
  • 3/4 szklanki mleka
  • 1/2 łyżeczki cukru
  • szczypta soli
  • masło (ja smażyłam na oleju, a na koniec - już zwinięte - na maśle)
Nadzienie:
  • 180 g zmielonych orzechów włoskich
  • 150 g cukru pudru
  • 60 g masła
  • 1 kieliszek rumu
  • 1 łyżka mleka
  • 20 g rodzynków
  • trochę skórki otartej z pomarańczy
Sos czekoladowy:
  • 100 g czekolady
  • 50 g kakao
  • 150 g cukru
  • 1 żółtko
  • 1 łyżka mleka
  • 1/2 szklanki słodkiej śmietanki
  • 20 g mąki
  • 1 kieliszek rumu (ok. 50 g)

Wszystkie składniki ciasta łączymy i mieszamy do uzyskania gładkiej masy (z obserwacji moich wynika, że zgodnie z oryginalnym przepisem ciasto jest gość gęste, ja dodałam jeszcze trochę wody). Smażymy 12 cienkich naleśników.

Wszystkie składniki nadzienia łączymy i przygotowujemy pastę, którą smarujemy naleśniki i zwijamy w ruloniki. Naleśniki przysmażamy na masełku.

W rondelku rozpuszczamy czekoladę, dodajemy kakao, cukier i mleko i ostrożnie gotujemy. Gdy sos zgęstnieje dodajemy śmietankę wymieszaną z mąką i ponownie doprowadzamy do zagotowania. Na koniec dodajemy żółtko wymieszane z rumem.

Naleśniki dekorujemy sosem i podajemy ciepłe.

Smacznego!

sobota, 30 maja 2009

Chlebek Wiktoriański Mirabelki*

-Mamo, mamo ! ... upiecz nam coś pysznego, ale taki chlebek żeby był puszysty i pachniał bułeczką!
- I żeby można było go łatwo pokroić i żeby miał dużo małych dziurek, w które można włożyć masełko!
- I żeby był do szyneczki!
- Nie, raczej do miodku!
- I żeby był mięciutki, z taką brązową skórką!
- I żeby można z niego było zrobić chrupiące tosty, i ......
- Prosimy !!!
Ojej! Wśród tych wszystkich oczekiwań, wypowiadanych z zapałem i jednocześnie z rozmarzeniem, no i rzecz jasna z absolutną wiarą w moją moc sprawczą i zdolności kulinarne, zastanawiałam się jak pogodzić te wszystkie warunki w jednym chlebku. Postanowiłam poszperać po blogach w poszukiwaniu cudownego chleba, który byłby w stanie sprostać wszystkim tym oczekiwaniom.
I jak to mówią "szukajcie a znajdziecie" jest! Chlebek Wiktoriański - puszysty i mleczny, z brązową skórką, i do szyneczki i miodku, no i można z niego zrobić tosty :)


*Przepis pochodzi z bloga Mirabelki "Chleb - moja domowa piekarnia" (http://chleb.republika.pl/wiktorianski.html).

Ciasto:
  • 2 łyżeczki drożdży suszonych lub 15 g świeżych
  • 1 łyżeczka cukru
  • 300ml mleka
  • 500g mąki pszennej typ 550
  • 1,5 łyżeczki soli
na glazurę:
  • 1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka

Letnie mleko (100 ml) mieszamy z drożdżami, cukrem i łyżką mąki i odstawiamy na 5 minut. Następnie dodajemy pozostałe składniki ciasta wyrabiamy je na gładką kulę ok. 10 min. (ja użyłam robota).

Pozostawiamy do wyrośnięcia aż podwoi swoją objętość. Po czym wyjmujemy z miski i odgazowujemy i zmów odkładamy do miski na ok. 45 minut.


Z ciasta formujemy wałek i układamy w literę S. Wkładamy do wysmarowanej (i wysypanej mąką razową) formy ...

i pozostawiamy do wyrośnięcia na ok. 1 godzinę.


Powierzchnię smarujemy glazurą i wkładamy do piekarnika na ok. 45 min (200 st. C).
Ja piekłam w glinianej formie więc włożyłam chlebek do zimnego piekarnika, piekłam ok. 45 min. od momentu osiągnięcia przez piekarnik temperatury 200 st. C.

Chlebek wyszedł rzeczywiście pyszny :)

środa, 27 maja 2009

Tort na Dzień Matki

Dzień Matki! Zawsze zastanawiam się co przygotować, jak wyrazić przyjaźń i miłość? Żaden prezent tak naprawdę nie jest w stanie oddać wszystkich odcieni emocji tego dnia, ale zawsze warto próbować i włożyć wysiłek w wymyślenie czegoś wyjątkowego.
Czasem zabiegani i zajęci codziennością zapominamy o najbliższych, a przecież dla naszych Mam zawsze pozostaniemy dziećmi, umorusanymi 4-latkami, ze świeżą dziurą na kolanie i obdrapanym łokciem. Albo nastolatkami płaczącymi w kącie z powodu zawodów miłosnych czy owładniętymi dziką furią "bestiami" z powodu jawnej niesprawiedliwości dziejowej jaka właśnie nas potkała z powodu Andzi czy Jasia z IIIc.
Tak czy inaczej niezależnie od tego jak bardzo czasem różnią się nasze zdania dzień ten jest szczególny i wymaga szczególnej oprawy.
No i co tu począć! W tym roku upiekłam torciki, mąż kupił kwiaty. Nie ma jak odrobina słodyczy w miłym towarzystwie. Polecam!

Dla Jej i Jego Mamy!


Ciasto:
I. biszkopt klasyczny:
  • 3 jajka (żółtka oddzielnie od białek)
  • 1/2 szklanki cukru pudru
  • 1/2 szklanki mąki
  • 1,2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • (można dodać np. cukier waniliowy lub ulubiony zapach do ciasta)
II. biszkopt kakaowy - pieczemy jak klasyczny tylko w naszej 1/2 szklanki mąki zawieramy 1 łyżkę kakao

Dodatki:
  • 2/3 szklanki przegotowanej wody
  • sok z 1 małej cytryny
  • truskawki przekrojone na pół lub mandarynki podzielone na cząstki i obrane ze skórek
  • naturalne kakao w proszku (do posypania tortu)
Masa śmietankowa:
  • 500g śmietany kremówki
  • 250 g serka mascarpone
  • 1 galaretka morelowa (może być też np. truskawkowa)
  • 1 łyżeczka żelatyny
  • 1/2 szklanki wody
  • 2 żółtka (można zrobić bez jajek)
  • cukier puder do smaku (w zależności jak słodką chcemy uzyskać masę, ja dałam 1 łyżkę i masa nie była za słodka, ale ja nie słodzę i wszystko wydaje mi się dość słodkie)
Masa cukrowa:
  • 20 ml wody
  • 1 łyżeczka żelatyny
  • 200 g cukru pudru

Ciasto:
Ubijamy białka na sztywną pianę, ciągle ubijając pomału dodajemy cukier puder, a następnie żółtka, do uzyskania jednolitego puszystego kogla-mogla. Dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i solą i szybko mieszamy z masą jajeczną. Wlewamy do tortownicy ...

i wkładamy do nagrzanego piekarnika do 180 st. C. Ja użyłam tortownicy o średnicy 16 cm i piekłam ciasto ok. 30 min. Wyrosło pięknie i okazało się, że każdy biszkopt musiałam pokroić na min. 3 plasterki (z czego mogłam zrobić 3 a nie 2 torciki).

To samo wykonujemy z biszkoptem kawowym.
Wystudzone ciasta kroimy na krążki (wyszły mi 3 z każdego, do dalszych prac użyłam po 2 ale można też wykorzystać wszystkie) .

Do nasączenia:
Sok z cytryny wyciskamy do szklanki z wodą, można też zrobić wersję "dla dorosłych" i dodać kieliszek np. białego rumu. Przygotowany roztwór posłuży do nasączenia ciasta.

Masa śmietankowa:
Żelatynę zalewamy wodą i pozostawiamy, aż napęcznieje. W kąpieli wodnej (szklankę wstawiamy do rondelka z gorąca wodą) rozpuszczamy żelatynę, dodajemy galaretkę i dalej mieszamy aż do całkowitego rozpuszczenia. Do gorącej galaretki (ale już wyjmujemy z garnuszka z wodą) ostrożnie dodajemy wcześniej dokładnie rozmieszane żółtka, trzeba uważać aby się nie ścięły i nie powstały kluski (jak nie mamy pewności czy się uda możemy jajek nie używać). Ubijamy śmietanę na puszystą masę, dodajemy cukier puder (do smaku) i serek mascarpone. Wszystko mieszamy na jednolity krem. Na koniec dodajemy galaretkę i szybko mieszamy, przez moment masa zrobi się trochę rzadsza ale po chwili zacznie krzepnąć i będzie można dekorować tort.

Układamy po jednym krążku ciasta na talerzu (paterze, na tym na czym będziemy serwować tort). Nasączamy krążki wodą z cytryną i układamy na nich truskawki lub mandarynki. Nakładamy po 1/4 masy śmietankowej i przykrywamy kolejnym krążkiem ciasta, leciutko dociskamy aby masa pod spodem uformowała się w równą warstwę. Ponownie nasączamy "górne" krążki i używając pozostałej masy smarujemy nią wierzch i boki torcików. Ja na koniec używam płaskiego, dość długiego noża zagrzanego pod gorącą wodą i szybko wytartego, do uzyskania równej jednolitej powierzchni. Jak już będziemy zadowoleni z formy naszego tortowego dzieła papierowym ręcznikiem wycieramy z brzegów patery/talerza niepotrzebny nadmiar masy i posypujemy całość naturalnym kakaem. Wkładamy do lodówki.
Torciki najlepiej zrobić poprzedniego dnia przed ich jedzeniem, ciasto będzie miało czas równomiernie nasiąknąć wodą z cytryną.

Ozdoby z masy cukrowej:
Możemy poprzestać w tym miejscu lub użyć gotowych ozdób do ciast ale możemy też zrobić własne. Ja zrobiłam masę cukrową i stworzyłam małe różyczki i serduszka.
Żelatynę namoczyłam w wodzie, po napęcznieniu włożyłam do kąpieli wodnej (miseczkę z namoczoną żelatyną włożyłam do kąpieli wodnej w garnuszku z gorącą wodą) i wymieszałam aż do rozpuszczenia. Następnie dodawałam pomału cukier puder. Jak stał się bardzo gęsty wyłożyłam na stolnicę i wyrobiłam jak ciasto podsypując cukrem pudrem do uzyskania konsystencji plasteliny. Masa ma tendencję do szybkiego wysychania, więc w czasie wylepiania warto nieużywaną część przykryć folią.
Porcja ta jest tak 2x za duża na tą ilość ozdób, którą przygotowałam ale zrobienie mniejszej ilości masy jest dla mnie kłopotliwe, jakoś tak trudno wyrobić takie nic :) Można też naszykować więcej ozdób albo inne na inną okazję.
Uformowane różyczki, łodyżki i serduszka i zostawiłam na papierze do wyschnięcia.

Przed podaniem tortu dekorujemy go naszymi małymi dziełami cukrowymi.

Zapraszam!

poniedziałek, 25 maja 2009

Naleśniki z truskawkami

Moje dzieciaki uwielbiają naleśniki. Szczególne miejsce - na samym szczycie listy naleśnikowej zajmują naleśniki (i omlety) z konfiturą truskawkową. Co roku w pełni sezonu truskawkowego obowiązkowo robię kilkanaście, czasem kilkadziesiąt słoików konfitur ze specjalnym naleśnikowo-omletowym przeznaczeniem. Te ze sklepu nie smakują prawdziwie, nie pachną prawdziwym słońcem. Staram się zachować ten aromat i wspomnienie ciepłych dni w każdym słoiku na jesienno-zimowe słoty.
Teraz truskawek jest już wszędzie pełno i bez ograniczeń można oddać się truskawkowo -naleśnikowemu szaleństwu.
Dzisiaj młodsza część mojej rodziny zażyczyła sobie naleśników ze świeżymi truskawkami w syropie i koktajlem truskawkowym :)


Naleśniki:
  • 150 g mąki
  • 250 mln mleka
  • 1 jajko i 1 żółtko
  • 1 łyżeczka cukru
  • szczypta soli
  • olej do smażenia naleśników
  • masło do końcowego przysmażenia
Truskawki:
  • 400 g truskawek
  • 3 łyżki cukru

Mąkę, mleko, jajka, cukier i sól łączymy i mieszamy, aż powstanie gładka masa. Smażymy cienkie naleśniki (można bez a można użyć odrobinę oleju), u mnie wyszło 10 szt.
Truskawki kroimy na mniejsze części i razem z cukrem krótko smażymy w rondelku.
Nakładamy przesmażone truskawki (odcedzamy nadmiar syropu) i zwijamy naleśniki. Ponownie smażymy zwinięte naleśniki na maśle (nabierają wtedy niepowtarzalnego aromatu).
Układamy na talerzu i np. posypujemy cukrem pudrem i dekorujemy świeżymi truskawkami.

Wierzcie mi, że patelnia doznała dzisiaj istnego oblężenia. Koniec końców i tak się okazało, że naleśników mogło być więcej :)

niedziela, 24 maja 2009

Kruche rogaliki z powidłami

Słońce w moim ogrodzie ogrzewa dzisiaj płatki zakwitających właśnie piwonii, powojników i różaneczników. Chociaż nie jest jeszcze naprawdę ciepło to po wczorajszych chłodach to miła odmiana. Tak w sam raz na popołudniową kawę na łonie natury.
Rzecz oczywista, że żadna szanująca się kawa nie może obyć się bez małego co nieco. A ponieważ ja piję kawę bez cukru to najlepiej jak towarzyszy jej jakieś małe ciasteczko. Najlepiej słodkie i kruche, np. mały rogalik z odrobiną domowych konfitur. Takie właśnie małe rogaliki upiekłam dzisiaj - do kawy. Przyznam, że w momencie pisania tego posta wszystkie rogaliki należały już do przeszłości i były jedynie miłym wspomnieniem czasu spędzonego z przyjaciółmi.

Przepis:
  • 300 g mąki
  • 200 g masła
  • 2 jajka (1 całe i 1 żółtko)
  • 120 g drobnego cukru
  • 1 cukier waniliowy
  • 2 łyżki gęstej śmietany
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 1 rozkłócone jajko do posmarowania rogalików

słoik domowych konfitur z wiśni (mogą też być inne - najlepiej jednak jak owoce się nie rozpadły i można je "wyłowić")

Na stolnicę wysypujemy mąkę, cukier, cukier waniliowy, proszek do pieczenia i sól. Mieszamy składniki, robimy zagłębienie w środku i dodajemy jajka (1 całe i 1 żółtko) i śmietanę. Kroimy masło na małe kawałki i całość siekamy tak aby wszystkie składniki wymieszały się.
Szybko zagniatamy ciasto, wkładamy do foli i do lodówki na min. 2 godziny.
Konfitury wyjmujemy ze słoika i odsączamy na sicie, żeby pozbyć się nadmiaru syropu, który mógłby wyciekać z naszych rogalików.
Rozwałkowujemy ciasto na cienki placek 1,5-2 mm. Wycinamy trójkąty (ja wcięłam o podstawie - 7 cm).

Na każdy nakładamy odrobinę konfitur i formujemy małe rogaliki. Układamy na papierze do pieczenia na blaszce i smarujemy jajkiem.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 st. C ok. 20-25 minut. Wyjmujemy i już możemy parzyć kawę. Ja moje rogaliki posypałam cukrem pudrem.

Zapraszam :)

Tarta gruszkowa z niebieskim serem

Wczorajszy dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Najpierw miał być spływ kajakowy Wkrą, a potem ognisko z kiełbaskami pieczonymi na patyku. Wkra jest malowniczą rzeką, dość leniwą. W sam raz na jednodniową wyprawę z dziećmi. Wszystko było ustalone, kajaki czekały i towarzystwo też. A tu .... kap, kap, kap ..... no i "deszcz na ziemię spadł i mokry był świat cały" (to kawałek piosenki z Kubusia Puchatka ale jakże wczoraj aktualny) i co gorsz zaniosło się aż po horyzont i nic nie zapowiadało, że może się coś zmienić. Co prawda potem się przejaśniło ale było już za późno.
No i ze spływu nie zostało nic. Trudno, może innym razem. Nie ma jednak takiej pogody, która mogłaby popsuć humor całkowicie. Taka deszczowa aura jest w sam raz na wyprawę do kina i spotkania ze znajomymi. A to oznacza, że kuchnia znów staje się jednym z najważniejszych miejsc w domu, gdzie można wyczarować coś pysznego. Coś co da radość w dżdżysty dzień.

Wczorajszy mój pomył na dobry humor to była tarta gruszkowa z niebieskim serem. Wiele osób zna z pewnością różne wersje tej potrawy i wszystkie na pewno pyszne.

Ciasto na spód:
(przepis na ciasto na spód pochodzi z książki "Desery od najprostszych po wykwintne" P.Herme)
  • 250 g mąki
  • 180 g masła (temp. pokojowa)
  • 1 żółtko
  • 50 ml mleka (temp. pokojowa)
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżeczka cukru pudru (opcjonalnie)
Środek (nadzienie):
  • 1 duża gruszka
  • 2 jajka (oddzielnie żółtka i białka)
  • 2 czubate łyżki gęstej śmietany
  • 1 łyżka mąki
  • 1/4 łyżeczki soli
  • 1/4 łyżeczki białego pieprzu
  • 1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
  • 1 opakowanie sera pleśniowego Lazur Blue - 100g (może też być inny ser pleśniowy o wyrazistym smaku)

Wszystkie składniki ciasta łączymy i wyrabiamy dość luźne ciasto (mi nie chciało się zachować sposobu z oryginalnego przepisu z ucieraniem masła szpatułką itd.). Ciasto zawijamy w filię i wkładamy do lodówki na min. 2 godziny.
Po wyjęciu z lodówki 60% ciasta rozwałkowujemy na placek o grubości ok 1,5-2 mm. Wykładamy nim formę do tarty.

Do formy wkładamy papier do pieczenia i wsypujemy nasiona fasoli (żeby w trakcie pieczenia brzegi nie opadły) i pieczemy ok. 30 min. w piekarniku nagrzanym do 190-200 st. C.

Gruszkę myjemy i obieramy ze skórki, wyjmujemy gniazdo nasienne. Kroimy na plasterki.
Pozostałą część ciasta rozwałkowujemy na cienki placek i wycinamy paseczki o szerokości 4-5 mm.
Żółtka, śmietanę, mąkę, sól, pieprz i gałkę muszkatołowa mieszamy, aż powstanie gładka masa. Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy masę z żółtek śmietany i przypraw. Szybko łączymy.
Na podpieczony spód tarty układamy gruszki i wylewamy masę z jajek. Wierzch posypujemy rozkruszonym serem pleśniowym. Następnie układamy paski ciasta w dowolny sposób.
Wkładamy ponownie do piekarnika na kolejne 30-40 min. Podajemy zaraz po upieczeniu.

Smacznego!

środa, 20 maja 2009

Szarlotka

Gdy pytam mojego synka jakie cisto upiec najczęściej odpowiada - "szarlotkę !". A jak to bywa u dzieci, zgodnie z zasadą "a moja mamusia robi inaczej" nie chodzi o jakąś szarlotkę ale tę konkretną, ulubioną. Pachnącą cynamonem i posypaną obficie cukrem pudrem.
Ja także ją lubię, najbardziej w wersji z cienkim ciastem i dużą ilością jabłek. Najlepiej smakuje w towarzystwie kawy, na tarasie. Na chwilę zapominam o pracy, obowiązkach i rzeczach, które TRZEBA zrobić! Jestem ja (czasem sama a czasem z rodziną czy z przyjaciółmi), moja szarlotka, kawa i chwila przeznaczona tylko i specjalnie na bycie szczęśliwym, tak bez jakiegoś specjalnego powodu. Spróbujcie sami a poczujecie ten niesamowity relaks i błogość :)


Ciasto na szarlotkę (2 porcje):
  • 500 g mąki
  • 250 g masła
  • 125 g cukru (w tym 1 cukier waniliowy)
  • 3 jajka (1 całe i 2 żółtka)
  • 2-3 łyżki gęstej śmietany
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • cukier puder do posypania
Jabłka (1 porcja):
  • 4 duże jabłka (najlepiej kwaśne i winne w smaku, mi najlepiej smakują renety, może być też np. boskop albo antonówka), to jest waga ok. 900 g
  • pół łyżeczki cynamonu.

Wszystkie składniki zagnieść na gładkie ciasto. Jeżeli będzie się kleić to dodać trochę mąki, a jeżeli będzie zbyt twarde można dać trochę więcej śmietany. Ja nie daję na początku całej mąki, najwyżej dodam potem w trakcie zagniatania. Ciasto dzielę zazwyczaj na 4 części i wkładam do lodówki na ok. 1 godzinę.
Formę do tarty smaruję olejem i wysypuję mąką. 1 część ciasta rozwałkowuję na stolnicy na cienki okrągły placek - tak aby wystarczył na przykrycie całego dna formy i podwinięcie na brzegach. Ciasto nakłuwamy widelcem. Piekarnik nagrzewamy do 190 st. C i wkładamy formę ze spodem ciasta. Podpiekamy na złoty kolor - w zależności jak gruby jest spód zajmuje to ok. 15-30 min.

W tym czasie przygotowuję jabłka. Jabłka obieramy ze skórki i wykrawamy gniazda nasienne. Jabłka ścieramy na tarce na dużych łezkach. Dodajemy cynamon i mieszamy.
Na podpieczony spód wykładam jabłka. Na wierzch kładziemy warstwę ciasta z 1 części. Ja zazwyczaj robię przeplatankę (na zdjęciu) ale można też np. zetrzeć na dużych łezkach 1 część ciasta.


Całość wkładamy do piekarnika i pieczemy aż wierzch będzie dobrze upieczony, ok. 45-55 min.
Wyjmujemy cisto z piekarnika i odstawiamy formę na deseczkę aby wystygło. Jeszcze ciepłe ciasto posypujemy obficie cukrem pudrem.

Co zrobić z leżącymi w lodówce 2 porcjami ciasta? To zależy jaką mamy foremkę do szarlotki. Jeżeli użyjemy formy do tarty z powodzeniem wystarczą nam 2 części ciasta na przygotowanie szarlotki. 2 pozostałe wkładam do zamrażalnika gdzie czekają na swoją szarlotkową kolejkę.
Jeżeli jednak upieczemy szarlotkę w dużej prostokątnej formie do ciasta wówczas na spód będziemy potrzebować 2 części ciasta i na wierzch również i oczywiście 2 razy więcej jabłek.

Co zrobić z pozostałymi po zrobieniu przeplatanki skrawkami ciasta? Ja rozwałkowuję zlepione skrawki i obficie posypuję cynamonem. Składam ciasto i robię cienki wałeczek (nie więcej nić 0,5 cm średnicy). Odcinam 5 cm kawałki (czasem wyginam w łuk), obtaczam w cukrze waniliowym i piekę na papierze. Powstają takie małe ciasteczka - "brzydalki" - wprost idealne do kawy :)

--------------- * ---------------

Wielu moich znajomych, z różnych powodów, nie może się cieszyć rozkoszami podniebienia ze względu na używane w różnych wypiekach produkty mleczne. Dla nich przygotowuję wersję ciasta bez śmietany i masła.

Ciasto na szarlotkę (wersja bez-mleczna):
  • 500 g mąki
  • 250 g margaryny
  • 125 g cukru (w tym 1 cukier waniliowy)
  • 3 jajka (1 całe i 2 żółtka)
  • 3 łyżki wody
  • 1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • cukier puder do posypania

niedziela, 17 maja 2009

Ogórki małosolne

Żadna, ale to absolutnie żadna, wiosna nie może upłynąć bez ogórków małosolnych. Te pierwsze zazwyczaj kupuję w sklepie jak tylko się pojawiają. Przyznam jednak, że mam nieodparte wrażenie, że gdzieś w procesie przygotowywania powszechnie używa się octu. Najpierw żeby ogórki szybko nabrały kwaśnego smaku a potem, żeby się nie psuły.
Ja hołduję zasadzie, że najlepsze są ogórki własnego wyrobu. Można obserwować jak zielone i surowe przeistaczają się w małosolne. Często też tak się zdarza, że mój spory słoik wystarcza zaledwie na 2-3 dni podjadania.
Wiosną ogóreczki pasują prawie do wszystkiego, ale najbardziej do razowego chleba z masłem/smalcem i małą kiełbaską.

Nie wiem dlaczego ale zaraz też przypomina mi się wiersz Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiwgo:

"Dlaczego ogórek nie śpiewa"

Pytanie to, w tytule,
postawione tak śmiało,
choćby z największym bólem
rozwiązać by należało.

Jeśli ogórek nie śpiewa, i to o żadnej porze,
to widać z woli nieba
prawdopodobnie nie może.

Lecz jeśli pragnie? Gorąco!
Jak dotąd nikt. Jak skowronek.
Jeśli w słoju nocą
łzy przelewa zielone?

Mijają lata, zimy,
raz słoneczko, raz chmurka;
a my obojętnie przechodzimy
koło niejednego ogórka.

Niezależnie od przenośni jaką zawarł w wierszu autor, ja obok moich ogórków (tych dosłownych) przejść obojętnie nie mogę i w moim domu, w żadnym słoju, żaden z ogóreczków długo z tęsknoty nigdy nie płacze.

Na szczęście zrobienie pysznych ogórków małosolnych nie wymaga praktycznie żadnych tajemnych umiejętności.

Potrzeba:
  • 1 duży słój (mój ma ok. 2l) lub kamionkowy garnek
  • ok. 1,5 kg małych ogórków gruntowych
  • kawałek korzenia chrzanu i kilka liści chrzanowych
  • 4-5 dużych ząbków czosnku
  • wiązka kopru (najlepiej z kwiatostanem i łodygami) - im więcej tym lepiej
  • ok. 1,5 l przegotowanej wody
  • 2 łyżki soli
  • dla pasjonatów - kilka liści czarnej porzeczki lub nieduża gałązka cząbru

Wszystkie składniki myjemy. 1/2 ogórków odcinamy końce (od ogonka). Te ogórki szybciej będą się kisić i dzięki temu już na drugi dzień można się delektować smakiem małosolnych ogórków.
Na dnie słoja układamy połowę chrzanu i liści porzeczki oraz 1/3 kopru i czosnku. Układamy ciasno ogórki (te bez obciętych końców). Na wierzch kładziemy pozostały chrzan i porzeczkę (lub dajemy gałązkę cząbru) i 1/3 chrzanu i czosnku. Ponownie układamy ogórki (tym razem z odciętymi końcami). Na koniec układamy pozostały czosnek i koper.
Wodę gotujemy i rozpuszczamy sól. Można poczekać, aż woda ostygnie i zalać nią ogórki. Jednak, jeżeli nie możemy się doczekać i chcemy aby już następnego dnia można było pierwsze ogóreczki chrupać to czekamy tylko tyle aby woda przestała być wrząca ale wciąż była gorąca. Taką wodą zlewamy ogórki w słoju i pozostawiamy w zacisznym miejscu.

Mój słój tak wyglądał zaraz po nastawieniu (piątek, ok. 22-ej):

A tak dzisiaj (niedziela, ok. 15-tej):
Jutro wieczorem już raczej wcale wyglądał nie będzie i będzie trzeba nastawić nowe ogóreczki :)

Polecam!

piątek, 15 maja 2009

Ciasto z rabarbarem

Wczoraj przechodziłam koło straganu pełnego przeróżnych warzyw i owoców. I nagle doznałam olśnienia! W tym całym zabieganiu i zajęta codziennością zupełnie nie zauważyłam, że to już! Wiosenne atrakcje są już w zasięgu ręki i trzeba korzystać, bo niektóre z nich trwają naprawdę krótko.
Pamiętam jak na działce hodowałam z mamą rabarbar. Cały rok tam rósł w kącie ogrodu ale tylko wiosną był naprawdę pyszny - zanim zakwitł a łodygi nie były jeszcze łykowate i włókniste. Robiłyśmy kompot - słodziłam go bez pamięci. Był kwaskowy i cudownie gasił pragnienie. Wiosna nie mogła się też obyć bez ciasta z rabarbarem. W skupieniu obierałam ze skórki łodygi i kroiłam na kawałki. Tamtego przepisu już nie pamiętam ale to ciasto, które dzisiaj upiekłam, przypomina mi smak i atmosferę rabarbarowej wiosny sprzed lat.

Ciasto:
  • 4 jajka
  • 125 g cukru pudru
  • 1 cukier waniliowy
  • 150 g masła
  • 200 g mąki
  • 1 i 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 300 g rabarbaru
  • cukier puder i cynamon do posypania ciasta

Białka ubijamy na pianę i pomału dodajemy cukier puder, a następnie po jednym żółtku.
W tym samym czasie myjemy rabarbar, obieramy ze skórki i kroimy na kawałki.

Do kogla-mogla wsypujemy cukier waniliowy, mąkę, proszek do pieczenia, sól i masło (rozpuszczone wcześniej i ostudzone). Wszystkie składniki szybko mieszamy i wylewamy do przygotowanej brytfanki (wysmarowanej olejem i wysypanej mąką). Na wierzch ciasta wysypujemy kawałki rabarbaru (równomiernie na całym cieście).

Brytfankę od razu wstawiamy do średnio nagrzanego piekarnika (ok. 160 st. C) i zwiększamy temperaturę do ok. 190 st. C. Pieczemy, aż ciasto zrobi się rumiane - ok. 60 min.
Po wyjęciu posypujemy cukrem pudrem i cynamonem. Proponuję poczekać aby ostygło przed krojeniem.

Inne warianty:
- można zamiast rabarbaru użyć np. kwaśnych jabłek lub wiśni,
- dla osób, które nie mogą spożywać pokarmów mlecznych (masło!) nie ma żadnych przeszkód aby zastąpić masło margaryną.

Smacznego!

środa, 13 maja 2009

Placki z jabłkami

"Mamo głodny jestem !!!"
Podobno to nastolatki maja nieograniczone i niepohamowane możliwości wchłaniania wprost każdej ilości przeróżnych potraw. Ale co zrobić z pięcioletnim mężczyzną, który jest ciągle głodny, a przy tym udaje mu się w tajemniczy i dawno zapomniany przez dorosłych sposób wszystko wybiegać. Co zrobić gdy katalog akceptowanych, tzn. tych "nietrujących" potraw jest tak mały, że prawie zawsze kolacja wygląda tak samo?
Wtedy przychodzi czas na placki z jabłkami. Oczywiście posypane cukrem pudrem i cynamonem. Przyznam, że sama siadam z dziećmi i podjadam ciepłe placuszki. Polecam! To jest chyba jedno z najprostszych dań jakie znam :)


Placki z jabłkami:
  • 2 jajka
  • 120 g jogurtu (najlepiej greckiego ale może być też inny każdy naturalny jogurt)
  • 150 g wody
  • 200 g mąki (gdyby jogurt okazał się rzadki można dodać więcej mąki lub mniej wody)
  • 1 płaska łyżeczka soli
  • 3 średnie jabłka (najlepiej kwaskowe i winne)
  • cynamon i cukier puder do posypania
  • olej do smażenia

Jajka, jogurt, wodę, sól i mąkę mieszamy razem aby utworzyły gładką jednolitą masę. Jabłka (obrane i bez gniazd nasiennych) ścieramy na "grubej łezce" do ciasta. Wszystko razem mieszamy i smażymy na patelni na złoty kolor placuszki.
Osoby, które lubią słodkie potrawy mogą do ciasta dodać 2 łyżeczki cukru.

Na talerzu posypujemy placki cukrem pudrem i cynamonem. Można też podać placki z dżemem lub konfiturami (np. truskawkowa czy żurawinową).

Smacznego!

niedziela, 10 maja 2009

Chleb żytni ze słonecznikiem

Pieczywo razowe - moje ulubione. Zarówno chlebki proste, bez żadnych dodatków i udziwnień jak i te z różnymi ziarenkami są po prostu pyszne. Pasują do każdego śniadanka, kolacji i przekąski.
Dzisiaj dzień zaczął się wyjątkowo pogodnie, słońce świeciło i już od rana wszyscy biegali w krótkich rękawkach. Sama nie wiem dlaczego przypomniało mi to pola złocistych słoneczników rosnące na Węgrzech. Takie pola jakby bez początku i końca i droga ... droga pomiędzy złocistymi tarczami kwiatów zwróconych do słońca. Zupełnie jakby się płynęło przez morze pełne złotych płatków drgających w gorącym powietrzu.
I tak pod wpływem tej chwili uznałam, że dzisiaj koniecznie chleb musi zawierać choćby odrobinę tego słońca i ciepła. I tak powstał chleb żytni na zakwasie z ziarnami słonecznika.

Przepis:

Zaczyn:
  • 100 g mąki żytniej
  • 100 g. zakwasu żytniego
  • 50 g wody
  • 15 g miodu
Wszystkie składniki mieszamy i pozostawiamy przykryte na ok 12 godzin. Najlepiej nastawić zaczyn wieczorem i następnego dnia rano zabrać się do dalszej pracy.

Ciasto chlebowe:
  • 300 g mąki żytniej pełnoziarnistej
  • 250 g wody
  • 1 łyżeczka soli
  • 50g nasion słonecznika
Do zaczynu dodajemy mąkę, wodę i sól. Łączymy wszystkie składniki tak aby powstała gładka masa. Na końcu dodajemy nasiona słonecznika i ponownie mieszamy tak aby nasiona znalazły się równomiernie w cieście. Pozostawiamy pod przykryciem na ok. 30min.

Ciasto przekładamy do keksówki (wysmarowanej olejem i wysypanej otrębami żytnimi lub mąka z pełnego przemiału) i pozostawiamy do wyrośnięcia. Najlepiej posmarować wierzch ciasta olejem aby nie wysychało i przykryć ściereczką lub folią.

Moje ciasto rosło dzisiaj 5 godzin (w tym czasie urosło 2,5 raza).

Wkładamy chlebek do nagrzanego piekarnika do 200 st. C i pieczemy ok. 45 minut. Na ostatnie 10 można wyjąć z foremki i dopiec na kamieniu.
Przed pokrojeniem chlebek powinien wystygnąć. Mi niestety "uciekł język" i zabrałam się do piętki zanim wystygł, przy tym udało mi się pokonać silną konkurencję w wyścigu do ciepłej piętki chlebowej z masłem :) Mniam !

Smacznego!

wtorek, 5 maja 2009

Tartaletki migdałowe

Za chwilę przyjdą goście! Nie żeby zaraz na proszony obiad czy planowany podwieczorek ale tak po prostu. Jest ciepły majowy dzień i miło by było zakończyć wycieczkę rowerową czymś małym, czymś co ucieszy oko, przyjemnie podziała na kubki smakowe i pozwoli duszy przetrwać perspektywę pracowitego poniedziałku.
Czyż to nie cudowne, że można spędzić tak miło czas w towarzystwie. Tylko co tu przygotować, tak szybko i jednocześnie ciesząc się smakiem!
Jak dobrze, że w domu mam spody do tarteletek z ciasta migdałowego. Wystarczy teraz wypełnić je tym co jest akurat w domu: budyniem, owocami, galaretką, bakaliami, czekoladą, musem czy dowolnym kremem (a nawet zwykłym serkiem waniliowym i posypać np. jakąś dekoracją do ciast czy polewą).

Moje tarteletki były z budyniem, galaretką malinowa i bitą śmietaną. Posypane kawałkami czekolady!


Ciasto migdałowe:
(przepis zaczerpnięty z "Desery od najprostszych po wykwintne" P.Herme):
  • 210 g mąki
  • 85 g cukru pudru
  • 1 jajko
  • 1/2 torebki cukru waniliowego (lub 1/2 strąka wanilii)
  • 125 g masła (temperatura pokojowa)
  • 25 g mielonych migdałów
  • 1 łyżeczka soli (drobnej)

Masło rozetrzeć na gładką masę w misce. Po kolei dodawać: cukier puder, migdały, sól, cukier waniliowy, jajko i mąkę.
Ciasto zawinąć w folię i włożyć na ok. 2 h do lodówki.
Następnie ciasto należy rozwałkować na ok 2 mm grubości i wycinać koła o średnicy ok 1-1,5 cm większej niż foremki do tarteletek. i wyłożyć nimi foremki.

Piec ok. 20 minut w piekarniku nagrzanym do 190 st. C.
Wystudzone spody można przechowywać w suchym miejscu w papierowej torbie.

Ciasteczka wypełniamy kremem, budyniem lub inną ulubioną masą ...

i np. galaretką ...

a potem już tylko trochę bitej śmietany i czekolady.

Smacznego!