sobota, 25 lipca 2009

Makaron z kurkami i cukinią (pożegnalne fetticcine przed urlopem)

Nadeszła ta piękna chwila kiedy ja również mogę się delektować perspektywą urlopu i spędzenia czasu z bliskimi i przyjaciółmi w pełnym wymiarze. Zdawkowe poranne "dzień dobry", poprzedzające trzaśnięcie drzwi wyjściowych, odejdzie chwilowo do lamusa i zastąpi je leniwe "dzieeeeeeńńńń doooobrryyyyy" wypowiedziane w trakcie pełnego szczęścia samoistnego przebudzenia się. Nerwowe poszukiwania natrętnie grającego o poranku telefonu (używam jako budzika i dzwoni min. 5 x jakoś tak co minutę zanim ostatecznie go wyłączę i wstanę) odpłyną w niebyt .... Oj rozmarzyłam się ... ale co tam .... trzeba się delektować każdą chwilą ... No a to sam poranek, a potem będzie jeszcze cały dzień!!! No i do tego nie jeden!!! Całe 2 tygodnie - prawdziwa "rozpusta"!!!!
Tak naprawdę już dzisiaj miałam wolny dzień. Spędziłam go na pakowaniu, szykowaniu i załatwianiu różnistych różności. Na odjezdne postanowiłam dopisać małe co nieco :) A ponieważ kurki można nazbierać albo nabyć bez problemu to zapraszam na makaron z sosem śmietanowym z kurkami i cukinią.


Składniki:
  • (na 7-8 średnich porcji, choć może być mniej jeżeli ktoś lubi obficie polewać makaron)
  • 250 g kurek
  • 400 g cukinii
  • 500 mln bulionu (może być np. drobiowy albo rosół grzybowy)
  • 150 ml gęstej śmietany
  • 2-3 łyżki mleka
  • 2 łyżeczki mąki
  • 2 łyżki masła
  • 2 ząbki czosnku (przeciśnięte przez praskę lub drobno pokrojone)
  • sól i pieprz do smaku
  • 1/2 łyżeczki otartej bazylii

Makaron:
Najlepiej fetticcine i najlepiej mieszany - "czysty" i ze szpinakiem, na jedną porcję użyłam po 4 gniazdka makaronu (były malutkie!) ale każdy może użyć dowolnego, ulubionego makaronu.
Makaron gotujemy w osolonej wodzie (al dente).

Dodatki (do posypania na talerzu):
  • pęczek świeżej bazylii
  • pęczek świeżego szczypiorku
  • tarty parmezan

Kurki myjemy, obieramy i kroimy na mniejsze części jeżeli są małe to mogą być w całości). Gotujemy ok. 30 min w bulionie. Dodajemy pokrojona w drobne paseczki cukinię i gotujemy ok. 5 minut.


Śmietanę, mleko i mąkę mieszamy i dodajemy do kurek (żeby się nie zważyła najpierw do garnuszka ze śmietana dodajemy trochę gorącego bulionu, a dopiero taki płyn wlewamy do kurek. Dodajemy czosnek. Całość gotujemy, aż sos zgęstnieje. Doprawiamy przyprawami do smaku.

Nakładamy na talerze makaron, polewamy sosem i posypujemy posiekanymi ziołami. Parmezan podajemy w oddzielnym naczyniu.


Dla mnie bez dobrego wina potrawa jest jakby niedokończona. Mi najlepiej smakuje tu lekkie różowe.
Smacznego i do zobaczenia za jakieś 2-3 tygodnie!

------------ * ------------
Chciałabym dodać małe co nieco do przepisu, dla tych którzy nie gustują w gotowanych grzybach i wolą bardziej "maślany" posmak. Tu dziękuję za zgłoszoną w komentarzu uwagę. Nie jest moją intencją nikogo przekonywać, bo ze smakiem, jak z kolorami, trudno dojść do kompromisu, jeżeli lubi się co innego.
Ale nie ma takiej opresji kulinarnej, z której nie ma wyjścia! Tu proponuję zastosować modyfikację przygotowania sosu i sporządzić go następująco:

Kurki myjemy, obieramy i kroimy na mniejsze części (jeżeli są małe to mogą być w całości). Podsmażamy na 2 łyżkach masła (ostrożnie, żeby masło się nie spaliło, a pod koniec lekko solimy i posypujemy pieprzem).
Do gotującego się bulionu dodajemy pokrojoną w drobne paseczki cukinię i gotujemy ok. 5 minut. Dodajemy smażone kurki. Dodajemy śmietanę (przygotowaną jak opisano w przepisie podstawowym). Pozostałą część przygotowujemy jak w przepisie podstawowym. Smażone kurki można też dodać na sam koniec - razem z czosnkiem (czosnek można też przysmażać razem z kurkami na patelni i takie czosnkowe kurki dodać na koniec do już gęstego sosu). Jest wiele możliwości.

Śmietana użyta do sosu powinna być bardzo gęsta (łyżka powinna w niej "stać", z moją miałabym trudność z dobrym rozmieszaniem mąki gdybym nie dodała mleka), jeżeli nie jest to proponuję zrezygnować z dodawana mleka lub/i dać więcej mąki.

Mam nadzieję, że to pozwoli pełniej delektować się smakiem tej potrawy.
Zapraszam.

wtorek, 21 lipca 2009

Wiśniowa konfitura z rumem

Sezon wiśniowy w pełni! Chociaż muszę przyznać, że towarzyszy mu również (niestety) niezwykle udany sezon szpakowy. Całe chmary latających głodomorów obsiadają wiśnie i nie sposób te ptaszyska wypędzić. Rozdziobują owoce. A te spadają w trawę. Jak już na drzewie nie ma ani jednej wisienki całe to fruwające towarzystwo przenosi się na ziemię i kończy dzieło wiśniowego zniszczenia.
Nie ma innej rady jak czym prędzej zabrać się za zbieranie (można też "nazbierać" wisienek na bazarku) i rozpocząć wiśniowe szaleństwo w kuchni. Ja w tym roku postanowiłam zrobić nalewkę wiśniową w dwóch odsłonach, chutney wiśniowy i konfitury wiśniowe z rumem. Wszystkie pomysły wcieliłam w życie, ale dzisiaj tematem przewodnim są konfitury i na nie właśnie zapraszam :)


Składniki:

  • 2 kg wiśni (po wydrylowaniu)
  • 1 kg cukru
  • 1 cukier waniliowy (duży - 16g)
  • 4-5 małych goździków
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 100 ml brązowego rumu

Wisienki koniecznie trzeba wydrylować.

Przełożyć do garnka (ja używam naczynia żaroodpornego) i zasypać cukrem. Całość gotować ok. 60 minut. Odstawić do następnego dnia. Dodać cukier waniliowy, goździki i cynamon. Wymieszać i gotować ponownie ok. 30 min. Do buteleczki (słoika) odlewamy ok. 300 ml syropu (wiśnie puszczą dużo soku) i zamykamy albo wypijamy (przygotowujemy napój rozcieńczony wodą). Konfitura będzie gęstsza i nie trzeba czekać, aż woda odparuje, no i mamy pyszny syrop wiśniowy.
Konfiturę zdejmujemy z gazu/płyty i dodajemy rum. Dokładnie mieszamy i przekładamy do słoików i zakręczamy. Pasteryzujemy ok. 20 min.

No i robię właśnie drugą turę. Zdecydowanie 2 kg wiśni to za mało, no i 4 też może się okazać, że pachnie malizną i nie starczy na długo. Niestety na kolejne wisienki czasu już mi nie starczy!

Smacznego!

sobota, 18 lipca 2009

Jagodzianki bez mleka

Jagodzianki, te domowe, ze świeżych jagód i koniecznie pachnące wanilią i cynamonem. Słodkie wspomnienie z dzieciństwa. Zamykam oczy i widzę talerz pełen złocistych, jeszcze ciepłych bułeczek. Stoi na kuchennym stole, obok stoi szklanka z mlekiem. Zapach roznosi się po kuchni i hipnotyzuje zmysły.
Podchodzę na palcach i choć za chwilę będzie drugie śniadanie i będzie można bez przeszkód delektować się smakiem bułeczek, nie mogę się powstrzymać. Chciałabym zjeść choć jedną, choćby mały kąsek, teraz, zaraz, natychmiast. Czekanie nawet pięciu minut, nawet minutki, wydaje się nie mieć końca.
Dzisiaj wiem, że wariacji jagodziankowych przepisów jest wiele. No i nie muszę się do nich skradać. Z dzieciństwa pozostała mi jednak ta niecierpliwość. Gdy świeże bułeczki wyjmuję z piekarnika jedna od razu jest odkładana na bok i znika, tak po prostu, zanim do końca ostygnie.
Najsmakowitsze znikanie to to w towarzystwie kawy z mlekiem, z pianką na wierzchu, delikatnie posypanej cynamonem. Polecam!
No ale dzisiaj postanowiłam upiec jagodzianki nieco inne - dla tych osób, które z różnych powodów nie mogą lub nie chcą jeść mleka i masła. Zapraszam również alergików mlecznych (czy to na białko - głównie kazeinę czy cukier mleczny - galaktozę) ale nie tylko, również wszystkich innych jagodziankowych pasjonatów na jagodzianki w wersji bezmlecznej.


Ciasto (na ok. 24 jagodzianki):
  • 600 g mąki (i jeszcze trochę do wyrobienia na stolnicy)
  • 250 g mleka sojowego (naturalne, nie smakowe) + dodatkowo 2 łyżki do smarowania bułeczek
  • 200 g cukru
  • 120 g margaryny (miękkiej, nie z lodówki)
  • 20 g świeżych drożdży
  • 3 jajka (1 całe i 2 żółtka)
  • 1 cukier waniliowy
  • 1/2 łyżeczki soli,
  • 1 łyżeczka otartej skórki z cytryny
Nadzienie:
  • 300 g jagód
  • 20-30 g cukru
  • 2 łyżeczki maki ziemniaczanej
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • Wszystkie składniki należy ze sobą delikatnie wymieszać, tak aby jagody były obtoczone w cukrze, mące i cynamonie.

Do ciepłego mleka dodajemy po 1 łyżeczce cukru i mąki i drożdże. Mieszamy i odstawiamy na ok. 15 minut. Do miski wkładamy pozostałe składniki i rosnące drożdże. Wyrabiamy ciasto (będzie dość luźne). Odstawiamy na 40-50 min. do wyrośnięcia w ciepłym miejscu.
Następnie wykładamy ciasto na oprószoną maka stolnicę i wyrabiamy luźne ciasto (może się trochę kleić do stolnicy, trzeba wtedy podsypać więcej mąki). Dzielimy ciasto na pół i formujemy 2 wałki (średnica ol 4-5 cm). Każdy kroimy na 12 kawałków. Z każdego formujemy płaski placek i nakładamy łyżeczką jagodowe nadzienie (1-1 1/2 łyżeczki). Sklejamy brzegi (jak pierożki) i układamy jagodzianki na papierze do pieczenia sklejeniem do dołu. Smarujemy mlekiem sojowym (można posypać grubym cukrem lub np. kruszonką).

Pieczemy jagodzianki 25-30 min. w piekarniku nagrzanym do ok. 200 st. C.

Wyjmujemy blachę z piekarnika. Staramy się wystudzić jagodzianki przed zjedzeniem :)

Jagodzianki maga mieć lekko popękaną skórkę, z której figlarnie na świat wygląda upieczone jagodowe nadzienie. Są aromatyczne i niestety trudno jest poprzestać na jednej.
Smacznego!

wtorek, 14 lipca 2009

Chlebek pszenny z koprem i szczypiorkiem

Dzisiaj upiekłam coś jakby "rustykalnego" - jeżeli w ogóle można tak mówić o jedzeniu. Zdecydowanie na słono - to znaczy do wędliny, sera czy różnych smalców, past i smarowideł raczej niesłodkich.
W moim ogródku rośnie szczypiorek, taki o cieniutkich pędach i to on nie dawał mi dzisiaj spokoju. Wołał mnie z grządki prosząc o skosztowanie. Zdecydowanie nie mogłam pozostać obojętna. Do tego w garnuszku na kuchennym blacie stał pęczek świeżego kopru. Każdy miłośnik kulinarnych doznań przyzna, że są smaki, którym trudno się oprzeć. Takie chętki przychodzą nagle, nie wiadomo skąd i nie dają spokoju dopóki się im nie ulegnie. Dla mnie dzisiaj przyszła pora na świeży szczypiorek i koperek. Postanowiłam zatrzymać te aromaty na kilka dni, tak aby móc po nie sięgnąć w każdej chwili i delektować się ich smakiem. Zamknęłam je w chlebie, takim odpowiednim na codzienne kanapki, jak i na spotkanie z przyjaciółmi.
Zapraszam na chlebek pszenny z koprem i szczypiorkiem.

Ciasto:
  • 400 g mąki pszennej
  • 120 g płatków owsianych
  • 250 ml ciepłego mleka (+ 1-2 łyżki do posmarowania chleba)
  • 1 torebka suszonych drożdży (7g)
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 i 1/3 łyżeczki soli
  • 1 pęczek szczypiorku
  • 1 pęczek koperku

Do miski wsypujemy mąkę, płatki owsiane, drożdże, cukier, sól i drobno pokrojony szczypiorek i koperek. Mieszamy składniki. Dodajemy mleko i wyrabiamy ciast (aż zacznie się odklejać od brzegów miski). Zostawiamy pod przykryciem na ok. 40 min. Następnie ciasto ponownie wyrabiamy i formujemy podłużny bochenek.

Przykrywamy ściereczką i zostawiamy do wyrośnięcia na kolejny 40 minut. Wyrośnięty chlebek nacinamy ostrym nożem i smarujemy mlekiem.


Czekamy jeszcze 5-10 minut i wkładamy do piekarnika nagrzanego do ok. 200 st. C. Pieczemy ok. 30-40 minut. Chlebek wyjmujemy.

Kroimy po ostygnięciu.

Chlebek jest dość ścisły i pozostaje świeży przez kilka dni. Najlepiej smakuje z pastę serową i pomidorkiem.
Smacznego!

piątek, 10 lipca 2009

Deser jagodowy

Dzisiaj będzie spotkanie rodzinne. Nie takie sobie zwyczajne spotkanie przy kawie, kiedy to prowadzi się wesołe rozmowy o niczym. Wszyscy się dobrze bawią ale po fakcie nikt już nie pamięta o czym tak zażarcie rozprawiał. Dzisiaj będzie taka prawdziwa narada rodzinna i to na poważny temat. Wspólnie będziemy szukać najlepszego rozwiązania na nurtujące nas zagadnienie. Jak to zwykle bywa poważne sprawy budzą zazwyczaj wiele emocji. W takich chwilach z reguły mało kto myśli o jedzeniu a to poważny błąd. Głodne organizmy skłonne są do prezentowania swoich stanowisk w sposób nieciepiący sprzeciwu i o kompromis trudno.
Postanowiłam więc zadbać o poprawę nastrojów i przygotowałam małe co nieco. A skoro to sezon jagodowy nie mogło zabraknąć jagodowego akcentu. Zapraszam na deser jagodowy z odrobiną porzeczek i poziomek ... tak dla ozdoby :)


Ciasto:
  • 2 jajka (żółtka oddzielnie od białek)
  • 50 g mąki
  • 50 g cukru pudru
  • 1 mały cukier waniliowy
  • 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Białka ubijamy na sztywna pianę. Następnie dodajemy powoli cukier puder i żółtka. Do masy jajecznej dodajemy mąkę, cukier waniliowy, proszek do pieczenia i sól. Szybko mieszamy i wykładamy do tortownicy (ok. 25 cm średnicy). Pieczemy ok. 20 minut w temperaturze 180 st. C.

Mus jagodowo-jogurtowy:
  • 300 g jagód
  • 430 g jogurtu naturalnego (gęstego)
  • 200 g serka waniliowego
  • 100 ml słodkiej śmietanki (30%)
  • cukier puder do smaku (ja dałam 50 g)
  • 15 g żelatyny
  • 125 ml chłodnej wody

Żelatynę zalewamy wodą i odstawiamy aby napęczniała. Jagody miksujemy i przeciskamy przez gęste sitko (żeby pestki i skórki nie wpadły do musu). Do jagód dodajemy jogurt, serek, śmietankę (można ubić) i cukier i dokładnie mieszamy na jednolita masę. Żelatynę rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dodajemy do musu i szybko łączymy (trzeba uważać aby nie zrobiły się grudki). Wylewamy mus do tortownicy z wystudzonym ciastem i wkładamy do lodówki.
Jeżeli nawet fragmenty żelatyny stężeją w nitki w trakcie mieszania, można odczekać chwilę i ostrożnie przecedzić mus przez sitko z nieco większymi dziurkami (np. takie z metalową siateczką) tak aby nitki pozostały na sicie.

Śmietankowy wierzch:
  • 500 ml słodkiej śmietanki (użyłam 36%)
  • 1 cukier waniliowy
  • cukier puder do smaku
  • 2 łyżeczki żelatyny80-100 ml chłodnej wody
  • szklanka poziomek i porzeczek (mogą być też np. maliny czy jeżyny)

Żelatynę zalewamy wodą i odstawiamy aby napęczniała. Śmietankę ubijamy. Do masy dodajemy cukier waniliowy i puder do smaku. Żelatynę rozpuszczamy w kąpieli wodnej, następnie studzimy delikatnie uważając aby płyn nie zaczął tężeć. Do ubitej śmietanki dodajemy żelatynę i szybko mieszamy (krótko, tylko tyle żeby wymieszać składniki). Wykładamy śmietankę na wierzch musu jagodowego i posypujemy owocami. Wkładamy do lodówki na min. 3-4 godziny.


Kroimy ostrym nożem (aby owoców nie wciskać w deser lecz delikatnie przekroić).

Smacznego :)

niedziela, 5 lipca 2009

Sałatka z grillowaną cukinią

Dzisiaj potrzebowałam czegoś szybkiego. Czegoś co mogłoby stanowić miły wstęp do grilla i pozwolić wygłodniałym gościom dotrwać do tego pięknego momentu, gdy wszystkie pyszności (karkówka w ziołach, kiełbaski i inne temu podobne) mogą już wystąpić w roli głównej.
Było dość wilgotno i raczej się nie zapowiadało, żeby sprawa z rozpalaniem grilla miała zakończyć się pomyślnie w krótkim czasie. Węgiel nie chciał się rozżarzać pomimo użycia podpałki i wciąż opornie odmawiał współpracy. W ruch poszły specjalnie na tego typu okazje zachomikowane gałązki jałowca - wysuszone na wiórek. Ale węgiel i tak zdania zmienić nie chciał, a w każdym razie czynił to baaaardzo powoli.
Na stole stały już co prawda sałatka grecka i tzatziki, no ale te miały zostać podane razem z mięskiem. Obok stały warzywa gotowe do grillowania, no tylko że ... ach ta wilgoć w powietrzy ... a goście tuż tuż ...
No i przeprosiłam się szybciutko z patelnią do grillowania i powstała sałatka. Taka w sam raz na początek i to niekoniecznie grillowej imprezy. Zapraszam na sałatkę z grillowaną cukinią. Czasami robię ją tak po prostu, bez żadnej okazji.

Składniki:
  • 1-2 cukinie
  • 2-3 pomidory
  • mozzarella (ja używam z reguły 250 gramowej kulki ale może być każda inna)
  • oliwki (w zależności od upodobania, raczej nie mniej niż 20 szt.)
  • 2-3 łyżeczki ziół prowansalskich
  • sól i pieprz do smaku
  • oliwa z oliwek
  • świeże listki bazylii lub oregano
Dressing:
  • 1 duży ząbek czosnku (przeciśnięty przez praskę)
  • 2 łyżki wody
  • 1 1/2 łyżki octu balsamicznego
  • 1 łyżeczka miodu płynnego (ostatecznie może być cukier)
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • sól, pieprz do smaku

Cukinie kroimy na plasterki o grubości 0,5 cm. Wrzucamy do miski lub garnka. Posypujemy solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi i skrapiamy oliwą z oliwek. Mieszamy tak, aby wszystkie plasterki wysmarowane były w przyprawach. Rozgrzewamy patelnię do grillowania i kładziemy na niej plasterki. Obsmażamy po obydwu stronach. Przekładamy na talerz do przestygnięcia. Kroimy mozzarellę i pomidory w plastry (można zdjąć skórkę z pomidorów).
Układamy na talerzu na przemian grillowaną cukinię, pomidory i ser. Na środku, układamy oliwki.
Równolegle zaczynamy przygotowywanie dressingu. Do słoiczka wlewamy wodę i dodajemy czosnek i odstawiamy na czas smażenia cukinii aby smak czosnku przeszedł do sosu. Następnie dodajemy pozostałe składniki i dokładnie mieszamy.

Sałatkę polewamy dressingiem (można odcedzić czosnek) i posypujemy świeżymi listkami bazylii lub oregano.
Smacznego!

czwartek, 2 lipca 2009

Młoda kapusta w pomidorach

Wiosną zawsze czekam na pierwsze młode kapustki. Chociaż wiem, że są pełne różnych niezbyt zdrowych dodatków - nawozów i ulepszaczy wzrostu to i tak co roku język mi ucieka i poddaję się pokusie przyrządzenia jednej czy dwóch. Teraz oczywiście pierwsze młode kapuściane główki należą już do przeszłości ale za to dzisiejsze (taką mam nadzieję) smakują mniej sztucznie, bardziej kapuścianie.
Do tego przysmażona na oliwie cebulka, domowy przecier pomidorowy i kawałek kiełbaski pozwalają optymistycznie myśleć o wieczornym posiłku. Nie może się też obyć bez przypraw i ziół, które nadają potrawie niepowtarzalnego charakteru i aromatu.
Zapraszam na "młodą" kapustkę w pomidorach :)



Składniki:
  • 1/2 główki białej kapusty (lub cała jeżeli jest naprawdę młoda i niezbyt duża)
  • 400-500 g kiełbasy
  • 250 mln domowego przecieru pomidorowego (mogą być też pomidory w kawałkach z puszki, raczej nie koncentrat)
  • 2 duże cebule
  • 1-2 łyżki masła
  • 1 łyżka oliwy do smażenia
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 2 łyżeczki majeranku
  • 1/2 łyżeczki kminku mielonego
  • 3 listki laurowe
  • 4-5 ziarenek ziela angielskiego
  • sól i pieprz do smaku
  • woda

Kapustę kroimy na części (nie muszą być bardzo drobne). Wkładamy do garnka, wlewamy ok. 1/2 litra wody (na początku nie dodajemy więcej, jak kapusta zmięknie i "zmaleje" ocenimy czy dodać jeszcze czy już wystarczy), dodajemy listki laurowe i ziele angielskie i gotujemy.
Cebulę kroimy na ćwiartki w paski i podsmażamy na złoty kolor. Dodajemy do kapusty i gotujemy ok. 10-15 min. Dodajemy pokrojoną kiełbasę i znów doprowadzamy do wrzenia.
Jak kapustka będzie już miękka (ale nie rozpadająca się) dodajemy pomidory i pozostałe przyprawy (czosnek przeciskamy przez praskę). Doprawiamy do smaku i gotujemy 5 minut. Na koniec dajemy masło, poprawia smak i nadaje niepowtarzalnego charakteru.


Dodatkową wodę dodajemy jak kapusta zmięknie i wtedy możemy ocenić ile jej dodać. Na sam koniec powinniśmy uzyskać efekt prawie całkowitego zanurzenia kapusty w wodzie (pamiętajmy, że pomidory czy przecier również zwiększą objętość płynów w potrawie).
Tu gotowałam dzisiejszą kapustkę, ale im jest ona młodsza, tym czas gotowania krótszy. Najlepsze są listki miękkie po przyrządzeniu ale nie rozpadające się. Bobrze jest też zaczekać z jedzeniem i odstawić garnek na kilka godzin, wszystkie smaki się wtedy dobrze połączą.

Na koniec możemy kapustkę zjeść samą, ale można też podać z młodymi ziemniaczkami lub pieczywem. Poniżej z własnego wypieku chlebkiem kukurydzianym.

Smacznego!