piątek, 30 kwietnia 2010

Krewetki w cieście

Koleje wcielenie hiszpańskich tapas - mariscos czyli owoce morza. W tym przypadku gambas w cieście, czyli krewetki.
Krewetki zazwyczaj jadłam w formie malutkich krewetek koktajlowych z cebulką, czosnkiem, masłem, z białym winem. Tym razem postanowiłam spróbować wersji smażonej. Tu niezbędne okazały się krewetki większe, które można by złapać za ogonek i w zasadzie zjeść na raz.
Zapraszam na koleją potrawę, jaką przygotowałam na hiszpański wieczór - gambas w cieście.

Składniki:
  • krewetki (ja użyłam oczyszczonych, opakowanie 250 g - mrożone ok. 20 szt., takie większe - koktajlowe są zbyt małe)
  • 150 ml jasnego piwa
  • 13-15 dkg mąki
  • 1 białko
  • 3 łyżki oliwy
  • sól, pieprz
  • do przybrania: pęczek szczypiorku, cytryna
  • olej do głębokiego smażenia - ok. 1/2 litra
Piwo z oliwą podgrzewamy. Dodajemy do mąki, dodajemy pieprz i sól i całość mieszamy. Ciasto będzie dość gęste (jeżeli za bardzo to dodajemy np. trochę wody). Krewetki myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem (nie rozmrażamy tylko zmywamy z wierzchu grudki lodu). Białko ubijamy na sztywną pianę i mieszamy z ciastem piwnym (stanie się luźniejsze). Olej rozgrzewamy w rondelku. Każdą krewetkę łapiemy za ogonek i zanurzamy w cieście. Smażymy w oleju na złoty kolor dość krótko (kilka minut).
Odsączmy z nadmiaru tłuszczu na papierowym rączniku i przekładamy na talerz. Całość posypujemy posiekanym szczypiorkiem i dekorujemy cytryną lub limonką.

Ciasta powinno wystarczyć na podwójną porcję krewetek, ale znacznie łatwiej jest zanurzać krewetki w nieco większej ilości ciasta.

Smacznego!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Jamon serrano i crostini z pomidorami

Miły początek każdego przyjęcia, a może po prostu przekąska, tak bez okazji ? Zanim na stole zagoszczą dania główne miło jest skosztować coś na początek. Czasem po prostu małe co nieco do szklaneczki piwa czy lampki wina. Przekąsek jest całe mnóstwo i cały ich urok polega właśnie na tym, że zawsze można przygotować coś nowego.
Zapraszam na takie właśnie małe co nieco - jamon serrano z suszonymi morelami i daktylami (w towarzystwie crostini z pomidorami). Przekąska ta został podana na rozpoczęcie wieczoru hiszpańskiego, ale może też zagościć na stole zupełnie samodzielnie lub jako wstęp do innych dań.
Zapraszam!


Składniki:
  • 1 tacka jamon serrano (szynka hiszpańska)
  • 1 paczka mini grzanek (można zastąpić innym pieczywem pokrojonym na małe kanapeczki)
  • 1 duży dojrzały pomidor
  • 1/2 pęczka bazylii
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • 1 łyżeczka octu balsamicznego (lub soku z cytryny)
  • 1 łyżeczka płynnego miodu
  • 1 duży ząbek czosnku
  • 1/4 łyżeczki soli i szczypta pieprzu
  • 50 g suszonych moreli (1/2 torebki)
  • 50 g suszonych daktyli (1/2 torebki)
Na talerzu obrotowym (lub dużej tacy) układamy grzanki. Szynkę wyjmujemy z opakowania, plastry dzielimy na pół i "w nieładzie" układamy na tacy. Pomidora obieramy ze skórki i kroimy w kostkę (0,5 cm), odlewamy nadmiar soku. Bazylię, oliwę, ocet, miód, czosnek, sól i pieprz miksujemy. Mieszamy powstały sos z pomidorem i wykładamy łyżeczką na grzanki.
Proponuję ułożyć pomidory na grzankach krótko przed podaniem (grzanki nie rozmiękną).
Suszonymi owocami dekorujemy talerz z szynką i grzankami.

Smacznego!

niedziela, 25 kwietnia 2010

Wieczór hiszpański

Jakieś 2 czy 3 lata temu przyszedł mi do głowy pomysł wieczorów kulinarnych. Sama nie wiem jak to się zaczęło. Tak myślę, że pasja gotowania połączona z przyjemnością dzielenia się z innymi owocami kulinarnych wzlotów i upadków miała tu duże znaczenie.
Sam pomysł polegał, jak można się domyśleć, na przygotowaniu potraw, które na co dzień raczej nie goszczą na stole. To jednak nie wszystko. Każdy z takich wieczorów musi mięć swoją myśl przewodnią, temat który łączy przygotowane dania.
Jednak przygotowanie nawet najsmakowitszych dań nie pozwala w pełni cieszyć się ich smakiem w samotności. Absolutnie niezbędnym warunkiem jest dzielenie się radością z innymi. Nasi przyjaciele i znajomi mogą aktywnie uczestniczyć w degustacjach naszych dzieł lub też aktywnie brać udział w zabawie. Tak też jest u mnie, wspólnie z przyjaciółmi (to znaczy każdy po kolei szykował i zapraszał na efekty swojej pracy pozostałych) przygotowane zostały wieczorki:
1. Wieczór węgierski - na moim blogu można znaleźć echa tego wydarzenia w postaci naleśników - palacsinta a la Gundel czy pörköltu z wołowiną.
2. Wieczór czeski.
3. Wieczór polski.
4. Wieczór włoski.
5. Wieczór francuski.
6. Wieczór japoński.
7. Wieczór kanaryjski.
8. Wieczór hiszpański.
Zasadą jest też, że wszystkie dania i trunki pasują do tematu wieczoru.

Zapraszam wszystkich do przeglądu ostatniego wcielenia tematycznego - Wieczoru Hiszpańskiego.Trochę miałam mało czasu na przygotowanie. Postanowiłam więc skupić się na daniach prostych kojarzących mi się z Hiszpanią. Przed wielu już laty z wizyty w tym kraju wywiozłam miłość do oliwek, których wcześniej nie jadłam prawie wcale. Mam nadzieję, że spośród zaproponowanych dań każdy znajdzie coś interesującego dla siebie.


Menu Wieczoru hiszpańskiego:
1. Tapas (przekąski):
- jamon serrano z suszonymi morelami i daktylami (w towarzystwie crostini z pomidorami),
- mariscos (owoce morza) - ja przygotowałam gambas w cieście,
- tortilla z sosem,
- smażone ząbki czosnku.
2. Sałatka z pomidorów i czarnych oliwek z mozzarellą.
3. Gaspacho (zupa na zimno).
4. Paella z kurczakiem (w roli dania głównego).
5. Deser:
- flan kataloński,
- churos.
6. Sangria (przygotowana w domu).
Do potraw zostały podane również: pokrojona na grube kawałki świeża bagietka, ciabatta z czarnymi oliwkami i wina (hiszpańskie oczywiście).

Przepisy powyższych dań postaram się sukcesywnie umieszczać. Mam nadzieję, że nie zajmie mi to więcej niż 2-3 tygodnie :).

Wieczorki kulinarne mogą koncentrować się wokół różnych tematów - kuchni regionalnych, czy poszczególnych rodzajów dań (np. pierogów, serów itp.). Drobne odstępstwa od oryginalnych przepisów moim zdaniem dodają kolorytu i pozwalają na swobodniejsze poczynania w kuchni.

Zapraszam do zabawy i dzielenia się pomysłami na nowe tematy wieczorów.

środa, 21 kwietnia 2010

Drożdżowe paluchy

W niedzielę prawie wszystkie sklepy były zamknięte. W każdym razie zakup świeżego pieczywa wymagał zorganizowania wyprawy samochodem do sklepu. Po namyśle zdecydowałam, że jednak zamiast latania po mieście znacznie lepiej będzie wysilić się odrobinkę i stworzyć coś samodzielnie.
Na kolację przygotowałam sałatkę grecką, a do niej świeże, chrupiące, pachnące ziołami paluchy drożdżowe. Były jeszcze ciepłe, z miękkim miąższem otulonym skórką.
Zapraszam!

Składniki (porcja na zdjęciu):
  • 300 g pszennej mąki
  • 160 g wody
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 15-20 g świeżych drożdży
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli (bardzo płaska)
  • 1 łyżeczka ziół prowansalskich
W letniej wodzie rozpuszczamy drożdże z cukrem i 1 łyżeczką mąki. Odstawiamy na ok. 15 minut. Następnie do drożdży dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy gładkie ciasto. Wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na ok. 1 godzinę. Ciasto powinno bardzo urosnąć.
Ciasto wyjmujemy z miski, ponownie wyrabiamy. Formujemy wałki o grubości palca (pomiędzy 0,5 a 1 cm średnicy). Układamy na blasze na papierze do pieczenia. Przykrywamy ściereczką i pozostawiamy na ok. 20-30 minut. Nagrzewamy piekarnik do 220 st. C.
Przed włożeniem do piekarnika smarujemy oliwą z oliwek. Pieczemy na złoty kolor (ja piekłam jakieś 20 minut).

Paluchy można podać do dowolnej sałatki, np. greckiej czy z grillowaną cukinią i mozzarellą.

Smacznego!

niedziela, 18 kwietnia 2010

Pieczeń rzymska z jajami

Z różnych form mielonego mięska jedna zajmuje szczególne miejsce na liście. To znaczy tak naprawdę, w moim domu, zdania są podzielone. Jedni wolą klasycznie, po prostu mielone kotlety bez żadnych udziwnień i dodatków. Mam też w domu młodego smakosza, który nie jada takich tam różnych zmielonych rzeczy - mięsko to ma być mięsko, a nie takie podejrzane nie wiadomo co, do którego mogły zostać dodane podstępnie jakieś zdrowe okropne rzeczy.
W takich warunkach trudno dogodzić naraz wszystkim. Jednak raz na jakiś czas, dla miłośników pieczeni rzymskiej, przygotowuję właśnie taką potrawę.
Zapraszam!


Składniki:
  • ok. 700 g mielonego mięsa (u mnie mielona wieprzowina)
  • 2 cebule
  • 2 suche bułki (np. kajzerki)
  • 1 surowe jajko
  • 3 jajka na twardo
  • 1 pęczek pietruszki (1/2 jeżeli jest bardzo duży)
  • 1 ząbek czosnku
  • sól i pieprz do smaku
  • bułka tarta do posypania pieczeni
Bułki namaczamy w naczyniu z wodą. Cebulę kroimy w drobną kostkę i smażymy na łyżce oleju na złoty kolor. Do miski wkładamy mielone mięso, usmażoną cebulkę, jajko, posiekaną natkę pietruszki, przeciśnięty przez praskę czosnek i odciśnięte z wody bułki. Doprawiamy solą i pieprzem (ja dałam 1/2 łyżeczki pieprzu i 1 łyżeczkę soli). Wszystkie składniki dokładnie mieszamy. 1/3 mięsa wkładamy na dno formy (wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą). Na wierzchu układamy gotowane jajka.


Przykrywamy jajka pozostałym mięsem. Wygładzamy wierzch i posypujemy bułka tartą.

Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 190 st.C przez ok. godzinę. Wyjmujemy i studzimy w blaszce. Możemy podać na zimno lub na ciepło (np. z sosem grzybowym lub innym ulubionym).
Moim zdaniem najlepsza pieczeń to nie ta wyjęta na ciepło z blaszki, ale ta odsmażona na patelni (z chrupiącą skórką).

Smacznego!

PS. Do środka pieczeni można włożyć różne rzeczy, warzywa czy np. grzyby.

wtorek, 13 kwietnia 2010

Sałatka 6-latka

- Mamo, nikt o mnie nie pamięta ...
- Jak to nikt nie pamięta?! Co się stało?
- No bo Krysia ma swój przepis, a o moim zapomniałaś.
...
A było to tak. Była już prawie 12.00. Goście na śniadanie Wielkanocne właśnie wysiadali pod naszym domem z samochodu, kiedy mój synek przybiegł do mnie:
- Mamo, a moja sałatka! Miałem przecież zrobić sałatkę owocową! Obiecałaś!
No i rzeczywiście, wszystko prawda - Obiecałam i to przez duże "O"! Kupiłam owoce. Wszystko było pod ręką, tylko w wirze porannych przygotowań do Śniadania wszystko się poplątało i, jak zwykle, brakowało czasu na wszystko. No ale ponieważ obietnica - rzecz święta, zaczęliśmy szykowanie sałatki.
Mój 6-letni synek zrobił ją samodzielnie, sam kroił i przyrządzał, sam ułożył owoce (żeby ładnie wyglądały - tzn. pomarańcze dookoła itp.), i sam też podał sałatkę. Śniadanie opóźniło się co prawda o kwadrans, ale powiem szczerze, że czasem warto nie przywiązywać się za bardzo do sztywnych ram i pozwolić dziecku przywitać dziadków z zawiniętymi rękawami (kroił wszystko - o zgrozo - w galowym ubraniu), skupioną miną i nożem w ręku.
Zapraszam na sałatkę owocową mojego 6-letniego kucharza.



Składniki:
  • 1 duża pomarańcza
  • 1 duże jabłko
  • 2 banany
  • 1-2 owoce kiwi
  • 3 łyżeczki płynnego miodu
  • 1 łyżka wiórków kokosowych
Owoce zostały umyte. Pomarańcza, banany i kiwi zostały obrane ze skórki i pokrojone nożem na kawałki. Jabłka zostały pokrojone na kawałki ze skórką (ominięte zostały tylko gniazda nasienne).
Mój synek sam ułożył owoce. Instynktownie ułożył jabłka i banany pomiędzy owocami kwaskowatymi - kawałkami pomarańczy i kiwi. Ja często przy sałatkach owocowych skrapiam jabłka sokiem z cytryny, żeby nie brązowiały, ale przykryte kołderką z kiwi też zachowują jasną barwę.
Wierzch sałatki mój kucharz polał płynnym miodem i posypał wiórkami kokosowymi.

Przyznam, że dopiero na zdjęciach zobaczyłam, że kompozycja nie jest przypadkowa. Kawałki pomarańczy są ułożone dookoła, a kiwi na wierzchu centralnie.

Zachęcam wszystkich do eksperymentów kulinarnych z dziećmi. Można oczywiście użyć dowolnych owoców i ulubionych dodatków.
Sałatka została podana po ok. 2 godzinach od przyrządzenia dzięki temu miód rozpuścił się i przyjemnie skomponował z owocami.

Smacznego!

niedziela, 11 kwietnia 2010

Szarlotka na kruchym cieście

Taki wczoraj dzień się zrobił, 10 kwietnia 2010 - dla nas dorosłych najpierw pełen niedowierzania, a potem smutku i refleksji. Dzieci nie mogły do końca zrozumieć dlaczego tak nam smutno. Są po prostu jeszcze za małe, żeby tak naprawdę zrozumieć co to jest śmierć, a tym bardziej taka katastrofa (w której ginie tylu ludzi i do tego tak ważnych dla Polski - z Prezydentem włącznie). Niby wiedzą, ale jak po śmierci pradziadka mój synek zapytał babcię, patrząc w niebo "Babciu, czy On nie spadnie?" nie mogliśmy zrozumieć, o co mu chodzi. Mój synem patrząc wtedy na nas zdziwiony powiedział "No przecież nie ma żadnej chmurki na niebie, a jak jest w niebie no to na czym siedzi?".
Dzisiaj są niewiele starsi i wczorajsza katastrofa jest dla nich bardzo odległa. Z zadumy wyrwały mnie głosy dzieci ...
- Mamo zrób nam coś dobrego!
- Mamo, dawno nie robiłaś szarlotki!
- Mamo, mogę ci pomóc!
- A ja mogę też!
No i nie było wyjścia. No, co prawda okazało się, że w domu są tylko 2 jajka, (jakoś nikt po zakupy nie poszedł) ale moje kochane dzieci rozwiązały problem. Zanim się obejrzałam już były ubrane do wyjścia do sklepu ... a potem było już tylko tak ...
- Mamo, kiedy zaczniemy!
- Mamo, kiedy będzie szarlotka!
- Mamo, powiedziałaś, że upieczesz!
I tak "mamo, mamo, mamo". No to w końcu się zebrałam (to znaczy maja córka mnie zebrała) i poszłyśmy robić szarlotkę. Przyznam, że szarlotka wiele zawdzięcza mojej małej gospodyni.
Dzisiaj jest taki dzień, w którym przypominamy sobie rzeczy oczywiste - jak w wierszu J.Twardowskiego - „spieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą”. Powinniśmy doceniać ten czas tu i teraz. Zaganiani albo patrzymy za siebie, albo biegniemy za nowym celem. Proponuję się zatrzymać i poświęcić czas na bycie razem, w takiej naszej skali domowej.
Ja spędziłam czas na rozmowach z rodziną, z dziećmi. Jakoś lepiej się rozmawia przy szklance herbaty i szarlotce. Każdy może zrobić coś innego - ważne żeby być razem, nie obok siebie, ale tak naprawdę razem.
Zapraszam na efekt pracy rąk czterech - na szarlotkę na kruchym cieście.


Składniki:
  • 3 szklanki maki pszennej
  • 250 g masła lub margaryny
  • 1/2 szklanka cukru
  • 1 szklanka cukru pudru
  • 5 jajek
  • 1 cukier waniliowy
  • 1/2 łyżeczki mielonego cynamonu
  • 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 kg kwaśnych jabłek (może być więcej, ja dałam 4 wielkie szare renety)
  • 2 płaskie łyżki mąki kukurydzianej
  • szczypta soli
Z mąki, masła, 5 żółtek, cukru i soli zagniatamy ciasto. Będzie się kruszyło, ale w końcu uda się uformować ciasto. Dzielimy je na 2 części: 2/3 i 1/3. Wkładamy do lodówki na 1-2 godziny. Większą część ciasta rozwałkowujemy na placek i wylepiamy nim formę (moja miała 33x24 cm). Nakłuwamy widelcem.
Zapiekamy spód na złoty kolor w piekarniku nagrzanym do 180 st.C ok. 15 minut.

Jabłka obieramy ze skórki, wykrawamy gniazda nasienne i kroimy w kostkę. Dusimy ok. 10 minut z 1/4 szklanki wody, cukrem waniliowym i cynamonem. Na koniec - do podduszonych jabłek, po zdjęciu z gazu - dodajemy mąkę kukurydzianą i dokładnie rozprowadzamy w jabłkach.
Białka ubijamy na sztywną pianę. Dodajemy pomału cukier puder ciągle ubijając.

Wyjmujemy podpieczony spód z piekarnika (ja zmniejszam wtedy temperaturę pieczenia do 170 st. C) i na wierzch wykładamy jabłka,

na jabłka ubite białka. Na wierzch ścieramy pozostałą w lodówce część ciasta.

Wstawiamy do piekarnika i pieczemy 40-45 minut. Wyjmujemy i posypujemy łyżką cukru pudru.
Kroimy na duże kawałki. Moim zdaniem najlepsza jest szarlotka jeszcze ciepła, tylko trochę wystudzona.


Zapraszam!

czwartek, 8 kwietnia 2010

Serek na śniadanie inaczej

Zawsze tak jest po świątecznym objadaniu się różnymi różnościami, i do tego pysznymi, i tak ładnie podanymi, że najlepiej smakują dania proste i nieudziwnione. Tyle, że po świątecznym szaleństwie kulinarnym jakoś tak dziwnie jest przygotować coś tak całkiem zupełnie zwyczajnie.
Cały czas towarzyszy mi odświętny nastrój i koniecznie potrzebuję nie tylko usatysfakcjonować kubki smakowe ale chociaż trochę nacieszyć oczy. Zagłębienie się w codzienności i nieustannym "biegu z z przeszkodami" zostawiłam na później, niech zaczeka gdzieś za drzwiami jeszcze trochę.
Zapraszam na takie małe śniadanko - na biały serek - na ostro - w sam raz po świątecznych słodkościach.


Składniki:
  • 400 g białego ścisłego serka (ja użyłam serka zmielonego)
  • podłużne kawałki gotowanej marchewki (można ugotować oddzielnie, albo wyjąć z zupy - z rosołu, albo nie dać wcale)
  • 1 nieduży ząbek czosnku
  • 1/2-1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
  • kilka oliwek (nadziewanych papryką)
  • 1-2 łyżki groszku konserwowego
  • sól i pieprz (biały mielony) do smaku
  • pęczek rzodkiewek
  • kilka plasterków surowego ogórka
Ser dzielimy na dwie części. Do jednej dodajemy przeciśnięty przez praskę czosnek i doprawiamy solą i pieprzem.
Kawałek folii aluminiowej składamy na pół. Otwieramy i zaraz pod zgięciem układamy plasterki oliwek. Nakładamy delikatnie serek i wygładzamy. Na wierzchu serka układamy groszek. Składamy folię i układamy w kant. Formujemy w folii serek w kształt trójkąta (czubek wzdłuż pierwszego zgięcia folii. Jak uda nam się wypełnić i wygładzić formę trójkątną, to na białym serku układamy marchewkę (delikatnie wciskamy w środek serka), a następnie drugą część serka wymieszaną z papryką i przyprawioną solą i pieprzem. Całość zawijamy folią i ponownie formujemy trójkątny kształt. Wkładamy do lodówki na 1-2 godziny.

Podając zdejmujemy folię i przybieramy serek plasterkami ogórka i rzodkiewką.

Smacznego!

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Jajka faszerowane na ciepło

W zasadzie robię je tylko na Wielkanoc, ale tak na prawdę to są świetne jako ciepła przekąska, czy samodzielne danie. Mogą też uzupełniać szwedzki stół na spotkaniu ze znajomymi. Łatwo je przygotować. Do tego można wcześniej, przed przyjęciem i usmażyć przed samym podaniem - same się smażą - nie trzeba jakoś specjalnie pilnować.
Pamiętam, że moja mam robiła je czasem. Tylko w innej ilości - jak dla regimentu wojska - miały dziwną naturę znikających jajek. Nigdy długo nie gościły na talerzu, nie pamiętam też aby jakiemuś udało się samodzielnie wystygnąć, tzn. z powodu przedłużającego się oczekiwania na pochłonięcie.

Zapraszam więc na jajka faszerowane, na ciepło, takie w wersji podstawowej!


Składniki:
  • 5 jajek na twardo
  • 1-2 łyżki masła
  • 50 g tartego drobno żółtego sera
  • kilka gałązek pietruszki
  • sól i pieprz do smaku
  • 1-2 łyżki masła (lub oleju) do smażenia
  • bułka tarta
Jajka gotujemy na twardo (przedtem myjemy, żeby na skorupkach nie było żadnych "dodatków"). Najlepiej jeżeli nie są z lodówki tylko w temperaturze pokojowej (wystarczy wyjąć z lodówki 1-2 godziny przed gotowaniem). Zalewamy jajka zimną wodą, wsypujemy 1 łyżeczkę soli i stawiamy na małym ogniu. Wszystko to po to, aby woda z jajkami podgrzewała się powoli i skorupki nie popękały. Jak już jajka się zagotują to można zwiększyć gaz (ja gotuję min. 10 minut od zagotowania wody). Ugotowane jajka zalewamy zimną wodą, zostawiamy do ostygnięcia.
Jajka - nie obrane - ze skorupkami - przekrajamy wzdłuż. Do tego potrzebny jest ostry nóż i pewna ręka. Ja robię takie "ciach" :) - tzn. ostrą częścią noża uderzam dookoła i skorupka pęka wzdłuż linii (nie szkodzi jeżeli nie będzie bardzo równa). Przekrajamy jajka na pół. Wyjmujemy delikatnie żółtko i białko łyżeczką ze skorupki.

Skorupki odkładamy na bok a jajka ścieramy np. na tarce na małej łezce lub miksujemy. Do jajek dodajemy żółty ser, miękkie masło, posiekaną natkę pietruszki i doprawiamy solą i pieprzem do smaku. Całość ucieramy na jednolitą masę i wypełniamy nią skorupki jajek (tak z małą górką).


Wystającą ze skorupki masę jajeczną obtaczamy w tartej bułce i smażymy na małym ogniu do zrumienienia (przewracamy raz jaja i chwilę smażymy "skorupki", całe jajko będzie wtedy ciepłe, a serek się ładnie rozpuści, przed zdjęciem z patelni jeszcze na chwilę odwracamy skorupkami do patelni, żeby skórka była chrupiąca). I już - podajemy ciepłe!

Smacznego!

PS.
1. Jajka mogą leżeć na talerzu z bułką tartą (skorupką do góry), przed usmażeniem, nawet kilka godzin. Można je przygotować długo przed podaniem i wrzucić potem na patelnię. Nie ma w nich nic surowego co mogłoby się nam popsuć w tym czasie.
2. Można tez zrobić większą ilość.
3. Można też dodać do masy np. zmiksowane (przysmażone wcześniej na maśle) pieczarki, szczypiorek, albo jeszcze coś innego - wedle gustu.

niedziela, 4 kwietnia 2010

Mazurek morelowo-jabłkowy

Wielkanoc nie może się obyć bez mazurka. Problem w tym, że zazwyczaj do produkcji tego przysmaku używam masła i kajmaku, no i jajek ... i śmietany! No a tu nagle przyszło przygotować coś BEZ. Tzn. całkiem jak w przypadku deseru bez wszystkiego. Zachęcona ostatnim eksperymentem postanowiłam się nie poddawać i wymyślić taki właśnie mazurek.
Zapraszam na kolejny eksperyment kulinarny - mazurek morelowo-jabłkowy z pomarańczową nutą, taki bez mleka, masła i jajek!


Składniki - ciasto:
  • 3/4 szklanki mielonych orzechów włoskich
  • 100 g mąki kasztanowej
  • 100 g margaryny (zimna - z lodówki, taka bez serwatki itp.)
  • 60 g cukru
  • skórka starta z 1/2 dużej pomarańczy (na małej łezce)
  • cukier waniliowy (16 g)
  • szczypta soli
Składniki - mus morelowo-jabłkowy:
  • 1 puszka moreli
  • 2 duże kwaśne jabłka (ok. 600-700 g łącznie)
  • 1 szklanka wody
  • 1/2 szklanki syropu z moreli
  • 4 łyżeczki żelatyny
  • 1/2 łyżeczki cynamonu
  • ew. jeżeli dla kogoś mus będzie zbyt mało słodki można dodać cukier waniliowy i zwykły (do smaku)
Dekoracje:
  • bakalie, orzechy, kandyzowana skórka pomarańczowa
Składniki ciasta łączymy (margarynę siekamy nożem na drobne części), całość zagniatamy krótko. Ciasto będzie się trochę lepiło - zawijamy w folię aluminiową i wkładamy na ok. 2 godziny do lodówki. Po ochłodzeniu ciasto rozwałkowujemy na folii.

Gdybyśmy próbowali to zrobić na stolnicy przykleiłoby się do niej. Na rozwałkowanym placku kładziemy formę do tarty i całość odwracamy do góry nogami. Delikatnie zdejmujemy folie i przyklejamy placek do formy.

Pieczemy w 200 st. C ok. 15-20 minut (do zarumienienia).

Jabłka obieramy ze skórki, usuwamy gniazda nasienne i kroimy na cząstki. Gotujemy z 1/2 szklanki wody kilka minut. Zdejmujemy z kuchenki i do gorących jabłek dodajemy brzoskwinie z puszki, syrop i cynamon. Owoce miksujemy na jednolity mus.
Żelatynę zalewamy 1/2 szklanki chłodnej wody i pozostawiamy do namoczenia kilka minut. Napęczniałą żelatynę rozpuszczamy w kąpieli wodnej (szklankę z żelatyną wstawiamy do garnuszka z gorącą wodą i mieszamy do rozpuszczenia). Dodajemy do ciepłego jeszcze musu i dokładnie mieszamy. Letni mus wylewamy na wierzch ciasta i odstawiamy do wychłodzenia.

Gdy zacznie gęstnieć układamy na wierzchu bakalie lub inne przysmaki (każdy może ułożyć swój wzór z tego co akurat jest w domu). Mój spędził całą noc w lodówce i zostanie dzisiaj zjedzony.

Smacznego!

sobota, 3 kwietnia 2010

Kogucik wielkanocny

Miałam zamiar zdążyć na Weekendową Piekarnię # 67, ale jak to zwykle bywa było mało czasu itd ... Nic jednak straconego drożdżowy kogucik jest jak znalazł do upieczenia w Wielkanocna sobotę. Będzie ozdabiał świąteczny stół. Zawsze piekłam wieniec drożdżowy, a w środku wkładałam różności świąteczne - jajeczka, zielone gałązki i kurczaczki. W tym roku pora na zmiany! Czas na kogucika wielkanocnego.

Zapraszam!


Przepis zaczerpnięty z bloga chlebek.tv. Wszystko zgodnie z przepisem (dałam świeże drożdże).

Po zapleceniu kogucik wyglądał tak ...

... a po 20 min. wyrastania tak ...


Cytuję przepis za blogiem - chlebek.tv :)

"Kogucik wielkanocny – ciasto:

  • 330 g mąki pszennej
  • 25 g mąki żytniej (typ 2000)
  • 4 g drożdży instant lub 8 g świeżych
  • 180 g wody
  • 20 g miodu
  • 20 g masła roślinnego
  • 1 łyżeczka cukru
  • 1 łyżeczka soli
  • 1 łyżka oleju do smarowania
  • 1 jajko + łyżeczka soli do smarowania przed pieczeniem

Krok 1. Drożdże suche – wrzucam do miski bezpośrednio, drożdże świeże – rozpuszczam wcześniej w wodzie. Wszystkie składniki na ciasto umieszczam w misce, mieszam, po czym przekładam na blat i wyrabiam, aż będzie elastyczne.

Krok 2. Formuję w kulę, smaruję olejem i wkładam do miski. Przykrywam ściereczką i odstawiam na 1 h.

Krok 3. Po tym czasie wyjmuję z miski, dzielę na 5 części. Toczę wałeczki. I z wałeczków (obrazek pomocniczy niżej) formuję kogucika. Oczywiście możecie zrobić po swojemu. Ja kogucika układam na papierze do pieczenia.

Krok 4. Przekładam na blachę, przykrywam ściereczką i odstawiam na około 20-30 minut. W tym czasie nagrzewam piekarnik (do 220 C).

Krok 5. Po tym czasie kogucika smaruję rozkłóconym jajkiem z dodatkiem soli. Polecam też dodać 1 łyżeczkę wody. Takiego posmarowanego kogucika wkładam do nagrzanego do 220 C piekarnika i piekę około 20 minut. Ja wstawiam do piekarnika na tą półkę gdzie kogucik małe naczynko żaroodporne z wodą. Można i bez. Ogólnie – z naczynkiem – bardziej miękka skórka, bez – bardziej taka jakby chrupiąca, a miękkie w środku."

Zapraszam!

Życzę Wesołych Świąt i mokrego Dyngusa!

piątek, 2 kwietnia 2010

Sernik z kurką

No tak Wielkanoc już za chwilę! Do tego wczoraj był właśnie 1 kwietnia, hi, hi ... no a jak ktoś właśnie wtedy ... lat temu ... postanowił uszczęśliwić rodziców swoją osobą i całkiem sporą gromadę innych ludzi ... no to ten ktoś ... zdecydowanie ... coś przygotować powinien! No i tak to właśnie postanowiłam pogodzić świąteczny nastrój z moim drobnym świętem i zaniosłam na spróbowanie znajomym taki oto serniczek - z kurką :)
Zapraszam!


Składniki - spód:
  • ok. 120 g pokruszonych herbatników/biszkoptów waniliowych
  • 50 g (1/2 tabliczki) gorzkiej czekolady
  • 2 łyżki masła
  • 2-3 łyżki wody
  • skórka starta z 1/2 dużej pomarańczy (na małej łezce, a pomarańczka została dobrze umyta)
Masa serowa:
Polewa czekoladowa:
  • 100 g czekolady mlecznej
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki wody
  • ew. opcja na ciemno: 2 łyżki (z górką) kakao, 3 łyżki cukru pudru, 2 łyżki masła i 2-3 łyżki wody (wszystko razem podgrzać i zagotować mieszając)
Dodatki:
  • owoce pokrojone w plasterki, cząstki mandarynek
  • wiórki kokosowe
  • czekoladowa polewa (lub trochę rozpuszczonej czekolady)
  • czekoladowa kurka (lub np. baranek)
  • połówki czekoladowych jajeczek
Do pokruszonych herbatników dodajemy skórkę pomarańczową i rozpuszczone i wymieszane razem: czekoladę z wodą i masłem. Całość dokładnie mieszamy i wysypujemy na dno wysmarowanej masłem i wysypanej tartą bułką tortownicy (moja miała ok. 24 cm średnicy).

Pieczemy 60-70 min. w piekarniku nagrzanym do 160 st. C. Następnie wyłączamy piekarnik i pozostawiamy sernik w środku do ostygnięcia przy uchylonych drzwiczkach (ja wkładam na górze trzonek od drewnianej łyżki - tzn. między drzwiczki i piekarnik, powstaje wtedy wąska szczelina).

Wystudzony sernik wyjmujemy z tortownicy i ustawiamy np. na paterze. Smarujemy polewą. Jeżeli wybieramy wersję z czekoladą - tzn. np. z białą proponuję składniki połączyć w garnuszku na ciepło, ale nie doprowadzać do zagotowania (jest ryzyko, że całość nam się zważy).
Następnie posypujemy wiórkami kokosowymi.

Na środku ustawiamy czekoladową kurkę (kupiłam w sklepie) i przygotowujemy owocowe gniazdo. Ja użyłam cząstek mandarynek i połówek plasterków kiwi (posmarowanych czekoladą). Ułożyłam połówki czekoladowych jajeczek. Każdy może wykonać swoją dekorację, taką zupełnie niepowtarzalną.

Serniczek ma subtelną nutę czekoladowo - pomarańczową (dzięki spodowi). Uwielbiam pomarańcze, ale takie duże kawałki skórek w serniku to ... strasznie dużo czasu pochłania ich wydłubywanie. Masa serowa jest delikatna i kremowa.

Smacznego!