sobota, 17 lipca 2010

Kokosowe naleśniki z mango

Normalnie to byłby deser, ale teraz latem to równie dobrze może być obiad. Jednocześnie ciepły i lekki, sycący i świeży.
Zobaczyłam wczoraj na straganie piękne duże mango. Wyglądało nie tak jak te supermarketach - małe i zielone, ale bardziej dojrzale i zachęcające. Do tego piękne maliny i... już powstał pomysł na nowe danie. Nie jestem specjalnie mięsożerna, więc dla mnie to jest właśnie jedna z miłych propozycji na upalne dni!

Zapraszam na naleśniki kokosowe z mango i malinami!

Składniki:
  • 1/2 szklanki wiórków kokosowych
  • 1 szklanka mleka
  • 1,5 szklanki mąki
  • 2 jajka
  • 1 cukier waniliowy
  • szczypta soli
  • 3-4 łyżki wody

Dodatki:
  • olej do smażenia
  • 1-2 łyżki masła do zasmażenia naleśników
  • 1 duże dojrzałe mango
  • 1 pudełeczko malin
  • cukier puder
  • ew. listki melisy do przybrania

Wiórki zalewamy mlekiem i odstawiany na ok. 1 godzinę. Następnie wszystkie składniki naleśnikowego ciasta mieszamy na jednolitą masę. Jeżeli wyda nam się zbyt gęste dodajemy odrobinę wody.
Smażymy niezbyt cienkie naleśniki na odrobinie oleju (mi wyszło 6 szt.).

Mango obieramy ze skórki i kroimy na cienkie paseczki. Zawijamy je w naleśniki w dowolny sposób (u mnie są rożki). Zasmażamy na małym ogniu na maśle. Przy przewracaniu trzeba uważać, aby mango nie wypadło z środka.
Układamy naleśniki na talerzu, posypujemy cukrem pudrem, przybieramy malinami i świeżymi listkami melisy.

Ja lubię chrupiące i świeże owoce. Jeżeli jednak ktoś woli bardziej miękkie i słodkie, to można paseczki mango (przed włożeniem do naleśników) krótko poddusić/podsmażyć na masełku z łyżką cukru pudru (lub najlepiej brązowego).


Dla tych co nie lubią/nie mogą różnych rzeczy:

Można zamiast masła użyć oleju, a zamiast mleka np. mleczka kokosowego lub po prostu wody. Zamiast mąki pszennej spróbowałabym np. kukurydzianej wymieszanej z ryżową.
Wydaje mi się, że można by nie dodawać jajek, ale przyznam, że takiej wersji nie próbowałam :)

Smacznego!

niedziela, 11 lipca 2010

Jogurt, truskawki i upał

Wczoraj już od rana prawdziwy żar lał się z nieba. Okna były otwarte do dziewiątej rano. Potem wszystko dokładnie pozamykałam, aż do późnego wieczora. Zupełnie jakbym mieszkała w jakimś południowy kraj. W domu było przyjemnie, temperatura nie przekraczała 25-ciu st. C.
Świat za oknem wyglądał tak pięknie, słonecznie. Przez chwilę pomyślałam nawet, że może przydałaby się jakaś mała wycieczka rowerowa, szkoda tak siedzieć w domu. Na pewno zdążyłabym przed 14-tą, tzn. przed przyjściem gości.
Na szczęście najpierw zerknęłam na wyświetlacz stacji meteo! Mamy takie małe coś w ogródku, stoi wśród zieleni, w przewiewnym miejscu, i .... nie było mowy o pomyłce ... ponad 36 st. C! Nie byłabym sobą gdybym nie wyszła chociaż na taras, może coś tam się popsuło i ... zaraz się wycofałam. Jestem ciepłolubna, ale na moim tarasie był prawdziwy piekarnik! Rzecz jasna wycieczka na rowerze wywietrzała mi z głowy. Ciekawe ile stopni wskazywały termometry w centrum Warszawy? Za to pojawił się nowy pomysł.
W takiej temperaturze przyjemnie jest uraczyć się czymś orzeźwiającym i chłodnym. Deser raczej nie pieczony, lekki i niezbyt słodki, no i bez takich dodatków, które na surowo w upale mogą stać się pożywką dla nieproszonych gości - jajka odpadły więc na początku.
Zapraszam więc na śmietankowo-jogurtowo-truskawkowy deser - w sam raz na upalne dni.

Składniki:
  • 1 paczka okrągłych biszkoptów
  • 0,5 l śmietanki kremówki (moja miała 36%, został wyjęta z lodówki)
  • 1 jogurt bałkański (340 g)
  • 1 cukier waniliowy (16g)
  • 2 łyżki cukru pudru (lub w zależności od tego, jak słodki chcemy uzyskać deser)
  • 2 galaretki truskawkowe
  • 2-3 łyżeczki cukru do musu truskawkowego
  • ok. 70 dkg truskawek

Galaretki rozpuszczamy w 1 szklance wody (zgodnie z opisem na opakowaniu tylko wody mniej) i odstawiamy do ostygnięcia. Odkładamy 22 małe truskawki (do przybrania), pozostałe miksujemy z cukrem na jednolity mus. Powinniśmy uzyskać ok. 450 ml musu.
Jeżeli chcemy aby nasz deser był całkowicie gładki, to należałoby przetrzeć mus przez gęste sitko, aby oddzielić pestki. Przyznam, że w taki upał nie miałam siły na dodatkowe czynności i do deseru poszedł mus prosto z miksera.
Na dnie tortownicy (moja miała ok. 25 cm średnicy, została zapięta z papierem do pieczenia na dnie, miejsce zapięcia od środka zostało "zaklejone" masłem) układamy biszkopty.
Śmietankę ubijamy na sztywną piankę, pod koniec ubijania dodajemy cukier waniliowy i cukier puder. Do bitej śmietany dodajemy jogurt i mieszamy na jednolita masę, na koniec dodajemy mus truskawkowy i mieszamy.
Do tak przygotowanej masy wlewamy przestudzone galaretki (ważne aby nie zaczęły jeszcze krzepnąć i w zetknięciu z chłodną masą nie zrobiły się żelatynowe nitki) i szybko łączymy na jednolity krem. Całość wlewamy do tortownicy. Krzepnącą masę przybieramy odłożonymi truskawkami (można dodać też np. świeże listki melisy). Deser wstawiamy do lodówki na min. 4-5 godzin.
Wyjmujemy z lodówki bezpośrednio przed podaniem.

Zaletą deseru jest nieskomplikowana receptura i szybkość przygotowywania. W tym roku to też trochę takie pożegnanie z truskawkami, sezon niestety już się kończy.

Smacznego!

środa, 7 lipca 2010

Gulasz warzywny

Dzisiaj mam kolejną propozycję z serii - lekki letni jednogarnkowy obiad. Powinnam w zasadzie nazwać go obiadem jednowokowym, ale to jakoś tak dziwnie brzmi.
Dzieci w domu nie ma - wakacje! Tym samym przyszła pora na odwyk - od kotletów schabowych, pieczonych udek z kurczaka, tartej marchewki itp. Marzę o chwili, w której będzie można gotować wszystko, dla wszystkich w domu na raz. No chociaż większość potraw.
No tak, ale to nie ma być o wakacjach tylko o pyszniutkim gulaszu. Klasycznie słowo to kojarzy mi się z mięskiem, ale w takie ciepłe dni nie umiem sobie odmówić przeróżnej maści mieszanek warzywnych, takich zupełnie wegetariańskich.

Zapraszam więc na warzywny gulasz trochę w takim śródziemnomorskim stylu.

Składniki:
  • 1 duża cebula
  • 1 duża czerwona papryka
  • 1 średni bakłażan
  • 2 małe cukinie
  • 1 słoik przecieru pomidorowego (można zastąpić np. świeżymi pomidorami bez skórki lub takimi z puszki)
  • 2 ząbki czosnku
  • 2 łyżeczki słodkiej papryki mielonej
  • 3 gałązki świeżego oregano (lub 1 łyżeczka suszonego)
  • 1 łyżka siekanych świeżych liści bazylii (taka z górką)
  • sól i pieprz do smaku
  • 4-5 łyżek oliwy z oliwek
  • ew. dla lubiących bardziej ostro 1 strączek chilli i 1/2 łyżeczki cukru - jeżeli pomidory będą zbyt kwaśne
Cebulę kroimy na ćwiartki, a następnie w niezbyt cienkie paski. Generalnie wszystko kroimy na dość duże kawałki (nie siekamy na drobiazg, bo wyjdzie nam sos, a nie gulasz). Wrzucamy do woka (można na zwykłej patelni) i zaczynamy przysmażać na 1-2 łyżkach oliwy. Do cebulki dodajemy pokrojoną w kawałki paprykę. Chwilkę przysmażamy i dodajemy posiekane (jedyna rzecz krojona na drobno) ząbki czosnku. Następnie dodajemy pokrojonego w grubą kostkę bakłażana. Całość przysmażamy, aż bakłażan stanie się miękki (proponuje na średnim ogniu). Dodajemy pokrojoną cukinię.
Na koniec dodajemy przecier pomidorowy, doprawiamy pozostałą oliwą, solą, pieprzem i oregano (ew. cukier i chilli) i dusimy pod przykryciem ok. 10 minut. Długość duszenia zależy od tego, jak bardzo miękkie warzywa chcemy uzyskać.
Ostatnim krokiem jest dodanie słodkiej mielonej papryki, a przed samym podaniem posiekanej bazylii.
Jeżeli gulasz zaczyna zbyt gęstnieć to możemy dodać trochę wody.

Ja zwykle do tak przyrządzonych warzyw podaję świeżą białą bułkę lub bagietkę. Dobrze też pasuje masło (moim zdaniem najlepsza jest osełka - ale to już dla łasuchów) i kieliszek lekkiego białego wina.
Co prawda wtedy przestaje być już tak super zdrowo, ale za to robi się fantastycznie pysznie!

Smacznego!

czwartek, 1 lipca 2010

Naleśnikowe wstążki z pieczarkami

Lekki, ale sycący obiad! W sam raz na bardzo ciepły, ale nie upalny dzień. To takie połączenie koncepcji makaronowej, naleśnikowej i grzybowej. I zioła! Musi być letnio i aromatycznie. Potrawy bez przypraw, i najlepiej świeżych pachnących listków, są jakby gołe i niepełne. Zupełnie jakby zacząć je gotować i podać niedokończone.
Składniki na dwie, moim zdaniem, duże porcje (lub 4 małe). Pasuje tu lekkie białe wino, albo nieklarowane jasne piwko!
Tak więc zapraszam na makaron z naleśnika i sos pieczarkowy - delikatnie czosnkowy, mocno pieprzny, z wyraźną nutą tymianku.


Składniki - sos pieczarkowy:

  • 1 duża cebula
  • ok. 300 g pieczarek (10-12 szt.)
  • 1-2 ząbki czosnku
  • 1/2 szklanki wody
  • 2 łyżeczki mąki (z górką)
  • 100 gęstej śmietany (moja miała 18%)
  • 2 gałązki świeżego tymianku (lub 1/2 łyżeczki suchego)
  • 2 łyżki masła
  • 1 łyżka oleju do smażenia
  • sól i pieprz do smaku
Składniki - naleśniki:
  • 150 g mąki
  • 1 jajko
  • 1 szklanka mleka
  • 3-4 łyżki wody
  • 1/4 łyżeczki soli
  • olej do smażenia
Cebulę kroimy na szóstki , a potem w paski (lub jak lubimy) i smażymy na złoty kolor na 1 łyżce oleju. Pod koniec dodajemy drobno pokrojony czosnek. Do cebuli dodajemy pokrojone w plasterki pieczarki i przysmażamy. Dodajemy tymianek i masło. Śmietanę mieszamy z mąką i wodą na jednolity płyn. Dodajemy do smażących się pieczarek, mieszamy do zagotowania i zgęstnienia sosu. Doprawiamy solą i pieprzem do smaku.

Składniki ciasta naleśnikowego łączymy i mieszamy do uzyskania gładkiej masy (będzie trochę jakby za gęsta na naleśniki, ale za rzadka na omlet). Smażymy naleśniki na odrobinie oleju. Moim zdaniem nie powinny być zbyt cienkie. Z takiego gęstego ciasta powinny wyjść takie miękkie i mięsiste naleśniki (7-8 szt.).

Gorące jeszcze naleśniki (ułożone jeden na drugim) kroimy na paski - np. 0,5 cm grubości. Rozdzielamy naleśnikowe paski i układamy na talerzu.


Polewamy gorącym sosem i posypujemy świeżym tymiankiem.


PS. To takie danie dla zapracowanych. Najdłużej chyba smaży się cebula i naleśniki. Wszystko jest proste do wykonania i nie wymaga specjalnej wprawy, a efekt końcowy całkiem fajny.

Smacznego!