wtorek, 31 sierpnia 2010

Ciasto drożdżowe ze śliwkami

Miałam wielką ochotę na "klasykę". Tak bez udziwnień - na miłe podniebieniu znajome smaki, na ciasto drożdżowe ze śliwkami. Postanowiłam sięgnąć po jakiś sprawdzony przepis, jednak niczego nie mogłam znaleźć! Internet działać nie chciał ... już miałam się poddać, gdy wszystko uratował mój 6-letni synek - "ja Ci pomogę mamo!".
I tak powstało ciasto "na oko". I jak to bywa z eksperymentem, okazał się całkiem udany.
Zapraszam więc na "klasykę" - ciasto drożdżowe ze śliwkami.


Składniki:
  • 3,5 szklanki mąki (ok. 500 g)
  • 3/4 szklanki cukru
  • 1 szklanka mleka (lekko ciepłe)
  • 2 jajka i 1 żółtko
  • 1 cukier waniliowy (32g)
  • 1 opakowanie suszonych drożdży (7g)
  • 100 g masła (rozpuszczone, ale niezbyt ciepłe)
  • 1/4 łyżeczki soli

Dodatki:
  • ok. 1/2 kg śliwek
  • cynamon (do posypania)

Kruszonka:
  • 70 g mąki
  • 40g cukru
  • 40 g masła

Do mleka dodajemy łyżeczkę cukru i drożdże. Mieszamy i odstawiamy na ok. 15 minut. Gdy drożdże "ruszą" dodajemy pozostałe składniki ciasta. Wszystko dokładnie wyrabiamy w misce - ciasto będzie lepiące (ja użyłam robota). Przykrywamy i odstawiamy na ok. 40 minut (powinno podwoić objętość). Ponownie wyrabiamy (oklapnie z powrotem) i przekładamy do tortownicy wysmarowanej masłem i wysypanej bułką tartą (moja miała ok. 24 cm średnicy). Na wierzchu ciasta układamy połówki śliwek. Ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na kolejne 40 minut (powinno go być 2x tyle).

W tym czasie przygotowujemy kruszonkę. Wszystkie jej składniki rozcieramy razem łyżką w misce lub głębokim talerzu.
Nagrzewamy piekarnik do ok. 180 st. C.

Wyrośnięte ciasto posypujemy kruszonką i cynamonem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy ok. 45 minut.
Wyjmujemy i pozostawiamy do ostygnięcia. Ja odpięłam tortownicę z wystudzonego ciasta.

Smacznego!

środa, 18 sierpnia 2010

Czekolada, śmietanka i urodziny Mamy!

Urodziny mojej Mamy! Tak się złożyło, że tort - a w zasadzie torcik, robiłam ja. Trochę mieliśmy ostatnio różnych rodzinnych spraw i załatwiania, a tu i urodziny i imieniny naraz w odstępie kilku dni. Do tego 15-ty sierpnia to święto, więc na żadne otwarte cukiernie nie można było liczyć.
Do tego urodziny takie złożone ze szczęśliwych liczb 77!!!
Każdy przyniósł coś dobrego. Smakowite blachy piaskowego i drożdżowego ciasta ze śliwkami i lody! Po prostu pycha!
Nie chciałam robić ciężkich i słodkich mas. W taki ciepły dzień lekki śmietankowo-jogurtowo-czekoladowy deser wydawał mi się bardziej odpowiedni.
Zapraszam więc na moje dzieło urodzinowe - na torcik śmietankowy z czekoladą.


Składniki - biszkopt:
  • 2 jajka (żółtka oddzielnie od białek)
  • 1/3 szklanki mąki
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • szczypta soli
  • 1/3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3-4 krople esencji waniliowej
  • ok. 400 g czerwonych porzeczek
  • 2 łyżki cukru
  • 2 łyżeczki żelatyny (płaskie)
  • 1/4 szklanki wody

Składniki - pianka śmietankowa:
  • 500 ml śmietany kremówki (36%, z lodówki)
  • 1 duży jogurt (gęsty, ok. 440 g)
  • 1 duży jogurt grecki (ok. 430 g)
  • 2 cukry waniliowe (2 x 16g)
  • 1/2-1 szklanka cukru pudru
  • 5-6 łyżeczek żelatyny
  • 1/3 szklanki wody
  • 1/2 tabliczki białej czekolady
  • 1/2 tabliczki czekolady deserowej
  • 2 łyżeczki masła
  • 2 łyżki wody
  • 2 łyżki nutelli (taki wieeeelkie)

Przybranie:
  • masa marcepanowa
  • barwniki spożywcze (zielony, żółty i czerwony)
  • ew. można niczym nie przybierać lub np. posypać tartą czekoladą.

1. Przygotowanie - biszkopt

Białka ubijamy na sztywną pianę. Stale ubijając powoli dodajemy cukier puder, a na końcu żółtka. Do masy jajecznej dodajemy mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia i solą, dodajemy zapach waniliowy i wszystko energicznie łączymy na jednolitą masę.
Ciasto wlewamy do tortownicy (moja miała 20 cm średnicy), wysmarowanej olejem i wysypanej mąką i wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 180 st. C. Pieczemy ok. 25 minut. Wyjmujemy i odstawiamy do ostygnięcia.

Porzeczki myjemy i zdejmujemy z gałązek. Gotujemy krótko z 2 łyżkami cukru. Przecedzamy pestki przez sitko. Żelatynę (2 płaskie łyżeczki) zalewamy chłodną wodą (1/4 szklanki) i odstawiamy na 5-10 minut. Następnie rozpuszczamy żelatynę w gorącej kąpieli wodnej (naczynie z napęczniałą żelatyną wstawimy do innego z gorącą wodą i mieszamy do rozpuszczenia). Dodajemy rozpuszczoną żelatynę do soku z porzeczek. Odstawiamy do ostudzenia.

Zdejmujemy z tortownicy obręcz i myjemy. Czystą i suchą zapinamy ponownie na spodzie, "zaklejamy" wszystkie szparki masłem. Cisto "przycinamy" na równy placek (1,5-2 cm grubości). Wkładamy ponownie do tortownicy i nasączamy sokiem z porzeczek. Wstawiamy do lodówki.

2. Przygotowanie - pianka śmietankowa:

Żelatynę zalewamy wodą i odstawiamy do napęcznienia, a następnie rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Śmietankę ubijamy na sztywną piankę. Pod koniec ubijania dodajemy cukier waniliowy i 2-3 łyżki cukru pudru. Do ubitej śmietanki dodajemy jogurty. Całość dokładnie łączymy. Dodajemy cukier puder do smaku. Ja wolę desery mniej słodkie (u mnie było ok. 1/2 szklanki), ale można dodać więcej, jeżeli masa będzie wydawała się zbyt wytrawna. Na koniec dodajemy rozpuszczoną żelatynę (schłodzoną ale nie zimną, powinna być całkowicie płynna) i dokładnie mieszamy.

Czekolady (pokrojone) rozpuszczamy w kąpieli wodnej:
- białą: z 1 łyżeczką masła i 1 łyżką wody ,
- deserową: z 1 łyżeczką masła, 1 łyżką wody i nutellą.
Masę śmietankową dzielimy na pół i do każdej dodajemy inną czekoladę.

Wylewamy masę "białą" na nasączony biszkopt i wstawiamy do lodówki. Gdy warstwa zacznie krzepnąć delikatnie wylewamy na wierzch "brązową" masę i całość pozostawiamy w lodówce najlepiej do następnego dnia.

Dekorujemy torcik wedle uznania.
Moja dekoracja została wykonana z masy marcepanowej z dodatkami barwników spożywczych.

PS. Masy jest trochę więcej niż dla tortownicy 20 cm średnicy. Niestety nie próbowałam w większej i nie wiem do jakiego poziomu się napełni :) Można chyba jednak spróbować w takiej 24 cm średnicy.
I jeszcze jedno - torcik nie nadaje się do stania w cieple - rozpłynąłby się. Podawać trzeba prosto z lodówki. Choć muszę przyznać, że mój był serwowany w ostatnią niedzielę i było 36 st. C, a w takiej temperaturze to prawie wszystko może się rozpłynąć.

Smacznego!